"Postanowiłam o rozwiązaniu Biura Gospodarki Nieruchomościami i zwolnieniach dyscyplinarnych; oczekuję takich samych decyzji od Ministerstwa Finansów" - poinformowała prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Chodzi o sprawę zwrotu w prywatne ręce działki obok Pałacu Kultury. Jej dawny adres to Chmielna 70, a wartość wynosi nawet 160 mln złotych. Została zwrócona, mimo że najprawdopodobniej wcześniej przyznano za nią odszkodowanie. "Zwrot działki (...) był pochopny, odpowiedzialni są za to przede wszystkim urzędnicy, a nie prezydent czy wiceprezydent stolicy" - mówiła prezydent Warszawy, która odpowiedzialnością obarcza też resort finansów.

"Postanowiłam o rozwiązaniu Biura Gospodarki Nieruchomościami i zwolnieniach dyscyplinarnych; oczekuję takich samych decyzji od Ministerstwa Finansów" - poinformowała prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Chodzi o sprawę zwrotu w prywatne ręce działki obok Pałacu Kultury. Jej dawny adres to Chmielna 70, a wartość wynosi nawet 160 mln złotych. Została zwrócona, mimo że najprawdopodobniej wcześniej przyznano za nią odszkodowanie. "Zwrot działki (...) był pochopny, odpowiedzialni są za to przede wszystkim urzędnicy, a nie prezydent czy wiceprezydent stolicy" - mówiła prezydent Warszawy, która odpowiedzialnością obarcza też resort finansów.
Widok na teren działki obok Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, pod dawnym adresem Chmielna 70 /Marcin Obara /PAP

Gronkiewicz-Waltz powiedziała na konferencji w ratuszu, że ws. tej nieruchomości nie mogła się opierać wyłącznie na przekazach medialnych, dlatego biuro prawne od ponad dwóch miesięcy dokonuje kwerendy i bada dokumenty, także w resorcie finansów. Uważam w tej chwili, że urzędnicy mogli wykazać więcej starań i że nie wykazali wystarczającej dokładności i rzetelności - zaznaczyła. Oświadczyła, że podjęła decyzję o rozwiązaniu Biura Gospodarki Nieruchomościami. Musimy je inaczej zaprogramować - dodała.

Prezydent stolicy postanowiła też zwolnić dyscyplinarnie dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina Bajko, jego zastępcę Jerzego Mrygonia oraz Krzysztofa Śledziewskiego z BGN pracującego przy decyzji zwrotowej dla Chmielnej 70.

Władze stolicy twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd przez Ministerstwo Finansów

Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że decyzji personalnych oczekuje także od ministra finansów - w jej ocenie resort nie wydał odpowiedniej decyzji. Ministerstwo Finansów jest głównym odpowiedzialnym - oceniła. Przekonywała, że resort wprowadzał ratusz w błąd, co do przyznania odszkodowania za zreprywatyzowaną działkę.

Władze Warszawy twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd przez Ministerstwo Finansów, złożyły zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników resortu, ponieważ w 2010 r. zwróciły się do MF o informację, czy na podstawie układu indemnizacyjnego przyznane zostało odszkodowanie za nieruchomość przy dawnej ulicy Chmielnej 70. MF wskazało, że nie dysponuje dokumentacją związaną z wypłatą odszkodowania za tę nieruchomość.

Tego zarzutu nie podziela Ministerstwo Finansów. W maju Przemysław Szelerski z MF powiedział PAP, że władze Warszawy pospieszyły się ze zwrotem nieruchomości na pl. Defilad, nie czekały na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości. Przekonywał, że stołeczny ratusz przed wydaniem decyzji o zwrocie nieruchomości wiedział o wątpliwościach dotyczących nieruchomości przy dawnej Chmielnej 70, o tym, że sprawa była rozpatrywana w kontekście układu indemnizacyjnego oraz że MF stara się o uzyskanie dokumentów rozstrzygających kwestię, czy odszkodowanie zostało wypłacone czy nie i że są braki w dokumentach.

Zdaniem resortu finansów ratusz powinien wstrzymać się ze zwrotem nieruchomości, zawiesić postępowanie do momentu rozwiania wszelkich wątpliwości, ale tego nie uczynił.

"Tak samo nie wiedziałam co się dzieje, jak nie wiedział Lech Kaczyński"

Gronkiewicz-Waltz przekonywała, że za sytuację w związku z reprywatyzacją w Warszawie ze strony ratusza odpowiadają przede wszystkim urzędnicy. Nie każdy prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników - odpowiedziała na pytania dziennikarzy, czy czuje polityczną odpowiedzialność za to, co dzieje się z reprywatyzacją w mieście.

Dyrektorzy mają tak daleko idące uprawnienia (...), że powinni właściwie nadzorować decyzje, za które odpowiadają. Natomiast wiceprezydenci czy prezydent odpowiada wtedy, kiedy wiedzą o jakiejś decyzji, że jest nieprawidłowo wydana
- stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.

Tak samo nie wiedziałam co się dzieje, jak nie wiedział Lech Kaczyński, kiedy wydawana była decyzja dotycząca działek w alei Waszyngtona. On cofnął decyzje, ja cofam swoje. Uważam, że odpowiedzialność jest przede wszystkim urzędników i decyzje są wydawane w dużej ilości, w związku z tym nie każdy nadzorujący prezydent czy wiceprezydent ponosi odpowiedzialność polityczną za niewłaściwą działalność urzędników - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.

Dodała, że postępowanie ws. Chmielnej 70 zostało wznowione. Chcemy tę działkę przywrócić miastu i skarbowi państwa - powiedziała prezydent stolicy.

Zapytana o to, dlaczego dyrektor BGN Marcin Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych i nie miał pełnomocnictw do wydawania decyzji w imieniu prezydent Warszawy, stwierdziła, że Bajko rzeczywiście nie wydawał decyzji, w tym m.in. w sprawie Chmielnej 70, ale został zwolniony, ponieważ sprawował nadzór nad decyzją zwrotową.

On rzeczywiście nie wydawał decyzji, natomiast nadzorował całe biuro i dlatego został zwolniony dyscyplinarnie, bo to go nie zwalnia od nadzoru, bo był pełnym dyrektorem. Chcę powiedzieć, że dyrektor Bajko pełnił obowiązki dyrektora za czasów jeszcze Lecha Kaczyńskiego i taką zgodę wcześniej jeszcze otrzymał od Lecha Kaczyńskiego i ja to kontynuowałam - mówiła Gronkiewicz-Waltz.

Natomiast wydawał decyzję dyrektor Mrygoń, dlatego został zwolniony - dodała. Podkreśliła, że Mrygoń został zwolniony, ponieważ w notatce, którą podpisał nie było pełnych danych oraz był radcą prawnym opiniującym tę decyzję.

Zapytana, czy fakt, że dyrektor Bajko nie musiał składać oświadczeń majątkowych nie wzbudzał jej wątpliwości, stwierdziła, że zgodnie z przepisami za czasów zarówno jej prezydentury, jak i poprzedników, nie wszyscy dyrektorzy mieli uprawnienia do wydawania decyzji administracyjnych i w związku z tym nie musieli składać oświadczeń majątkowych. Tak jest do tej pory, że nie wszyscy mają takie uprawnienia, np. w przypadku geodezji jest podobnie - zaznaczyła.

Gronkiewicz-Waltz dodała, że zwróciła się do rady miasta o powołanie komisji nadzwyczajnej, która zajmie się wszystkimi przekształceniami własnościowymi i reprywatyzacjami, które miały miejsce w Warszawie od 1990 r. Dodała, że w skład komisji "powinni wchodzić przedstawiciele wszystkich sił politycznych, jak również autorytety z zewnątrz".

Zapowiedziała również, że w ratuszu zostaną przygotowane listy kancelarii, które "przodują", jeśli chodzi o odzyskiwanie nieruchomości w Warszawie. Można powiedzieć, że kilka z tych kancelarii przoduje w ilości spraw, w związku z czym będziemy je spisywać według nazwiska - mówiła. Jak dodała, zgromadzone nazwiska zostaną przekazane do prokuratury. Prokuratura niech robi z tym, co uważa za stosowne, bo nie mamy tu zamiaru kryć tych kancelarii prawnych - powiedziała.

Prezydent Warszawy opowiedziała się też za przeprowadzeniem audytu w sprawie reprywatyzacji. Audytor powinien być ustalony w drodze przetargu - podkreśliła.

Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że oczekuje, że "duża" ustawa reprywatyzacyjna zostanie uchwalona możliwie najszybciej. Do tego czasu będą wstrzymane wszystkie zwroty nieruchomości w Warszawie - zapowiedziała.

Rano, przed konferencją, Gronkiewicz-Waltz wygłosiła oświadczenie; mówiła, że Platforma Obywatelska powinna we wrześniu złożyć projekt "dużej" ustawy reprywatyzacyjnej. Mówiła, że w projekcie tej ustawy powinna być ustalona wysokość odszkodowania za nieruchomości; jak mówiła, sądy nadal orzekają wypłatę odszkodowania w wysokości 100 proc. wartości nieruchomości. Pytana, jak duże powinny być te odszkodowania, odpowiedziała, że jej zdaniem powinno to być nie więcej niż 10 proc.

Okoliczności reprywatyzacji jednej z najdroższych warszawskich działek

W sobotę "Gazeta Wyborcza" opisała okoliczności reprywatyzacji jednej z najdroższych działek w Warszawie przy przedwojennej ul. Chmielnej 70, o wartości ok. 160 mln złotych. Miasto zwróciło ją w 2012 r. trójce prawników, którzy wykupili roszczenia do niej. Tymczasem Ministerstwo Finansów uzyskało dokumenty sugerujące, że b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, zostało w PRL przyznane za nią odszkodowanie. 

"Gazeta Wyborcza" podała, że w 2012 r. mec. Robert Nowaczyk odebrał od wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego decyzję o zwrocie działki - Rudnicki kilka tygodni później zrezygnował z pracy w ratuszu. Według artykułu w 2012 r. Rudnickiego i Nowaczyka łączyły relacje biznesowe - byli współwłaścicielami nieruchomości w Zakopanem. 

Zawiadomienie ws. przestępstwa przy zwrocie działki złożyło Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. 

We wtorek rzecznik rządu Rafał Bochenek odniósł się do publikacji dziennika. Z doniesień medialnych wynika, że najbardziej złodziejska reprywatyzacja miała miejsce za prezydentury w stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz - powiedział dodając: Prezydent Warszawy powinna się z tego wytłumaczyć.  

Skutkiem wejścia w życie tzw. dekretu Bieruta było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę miasta stołecznego Warszawy, a w 1950 r. - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego - przez Skarb Państwa. Dekretem, uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto ok. 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.

(mal)