Młodzieżowe bandy z imigranckich gett przyłączyły się w Nanterre, Paryżu, Lyonie i innych miastach do demonstracji licealistów przeciwko reformie emerytur. Kilkuset osobowe grupy chuliganów, uzbrojonych w butelki z benzyna i metalowe pręty, zaczęły niszczyć i podpalać samochody oraz demolować i okradać sklepy. Prezydent Nicolas Sarkozy nakazał funkcjonariuszom natychmiastowe przywrócenie porządku.

Najpierw starcia wybuchły w Nanterre pod Paryżem, gdzie młodzieżowe bandy, które przyłączyły się do strajkujących licealistów, podpaliły kilkadziesiąt samochodów i rozbijały sklepowe witryny. Później zamieszki wybuchły m.in. w rejonie paryskiego Placu Republiki, gdzie grupy chuliganów obrzuciły funkcjonariuszy kamieniami i butelkami. Szturmowe jednostki policji odpowiedziały gazem łzawiącym i palkami.

Przedstawiciele związków uczniowskich zapewniają, że nie mają nic wspólnego z ta „miejska partyzantka”. „To nie my atakujemy policje i podpalamy samochody! Nie mamy nic wspólnego z tymi bandami, my nie chcemy przemocy” - zapewnia szef Krajowego Związku Licealistów Victor Grezes. Policjanci twierdza, że trudno stwierdzić czy licealiści również dopuszczają się aktów przemowy, bo są w tym samym wieku, co członkowie młodzieżowych band. Strajki okupacyjne i akcje protestacyjne trwają w ponad tysiącu szkol średnich we Francji.

Liderzy central związkowych obawiają się, że młodzieżowe bandy z imigranckich gett wmieszają się również w tłum uczestników popołudniowych demonstracji przeciwko projektowi podniesienia wieku emerytalnego z 60 do 62 lat, które organizowane są w 266 miastach. Policja wysłana została na dworce ekspresu regionalnego RER na imigranckich przedmieściach, by próbować uniemożliwić bandom przemieszczanie się w stronę Paryża.