9 lat więzienia i 720 tys. zł grzywny dla b. dyrektora FOZZ Grzegorza Żemka oraz 6 lat i 500 tys. zł grzywny dla jego zastępczyni Janiny Chim - to wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie w procesie FOZZ.

Wieczorem sąd aresztował Grzegorza Żemka. Sąd uzasadnił tę decyzję wysokością kary oraz obawą, że może uciec za granicę

Grzegorz Żemek został skazany za przywłaszczenie sobie z Funduszu równowartości 15 mln zł, a także za niegospodarność, która doprowadziła do 47,5 mln zł strat w majątku FOZZ. Sąd uznał go winnym niedopełnienia obowiązków i nadużycia uprawnień jako dyrektora generalnego FOZZ.

Były dyrektor Funduszu opuścił salę sądu w kajdankach. Sąd uzasadnił areszt wobec niego wysokością kary oraz obawą przed jego ucieczką za granicę, gdzie może mieć zdeponowane pieniądze.

Pozostali oskarżeni zostali skazani na kary: Zbigniew Olawa - 3 lata więzienia i 300 tys. zł grzywny; Dariusz Przywieczerski - 3,5 roku więzienia i 320 tys. zł grzywny; Irene Ebbinghaus - 2,5 roku i 195 tys. zł grzywny; Krzysztof Komornicki - 2 lata i 320 tys. zł grzywny.

Wyroki dla Grzegorza Żemka i Janiny Chim nie oznaczają, że skazano wszystkich winowajców w aferze FOZZ - mówi socjolog, profesor Andrzej Zybertowicz. Posłuchaj:

Aferę wykryła 14 lat temu Najwyższa Izba Kontroli. Fundusz miał się zajmować wykupem polskiego długu zagranicznego, a doprowadził do gigantycznej defraudacji pieniędzy. Na aferze Skarb Państwa stracił ponad 350 milionów złotych. Główni oskarżeni do końca utrzymywali, że są niewinni. Grzegorz Żemek już zapowiedział apelację.

Odczytywanie sentencji wyroku trwało prawie 1,5 godziny. Największą salę warszawskich sądów wypełnił tłum reporterów, ogłoszenie wyroku było nawet transmitowane przez dwie stacje telewizyjne.

Afera FOZZ towarzyszy nam niemal od początku transformacji i pokazuje ją niejako w karykaturze. Głównymi aktorami w tej sprawie byli nie tylko oskarżeni, a w tle wojskowe i nie tylko wojskowe, służby specjalne - przypominał rok temu Zbigniew Wassermann z PiS-u.

Śledztwo w sprawie FOZZ rozpoczęło się w maju 1991 roku. Dwa lata później akt oskarżenia trafił do sądu, ale proces formalne ruszył dopiero pod koniec 2000 roku. Rok później sprawę przerwano, gdy prowadząca proces Barbara Piwnik została ministrem sprawiedliwości.

Ponowny proces - pod przewodnictwem Andrzeja Kryże - ruszył we wrześniu 2002 roku. Teraz pewnie czeka nas apelacja - sąd znów będzie musial się mocno spieszyć, bowiem w przyszłym roku najważniejsze zarzuty się przedawnią.