Wczoraj około 100 osób przez cały dzień okupowało łódzkie biuro firmy Work-Serwis z Wrocławia. Dzisiaj osoby te mają otrzymać wypłaty zaległych wynagrodzeń.

Spółka reklamowała się w prasie i proponowała pracę kasjera, sprzedawcy lub pracownika magazynu w hipermarketach. Pośredniczyła w zawieraniu umów. Ale większość osób po podpisaniu umowy, nie dostała jej do ręki. Nie było pieniędzy i nie było umowy. A okazało się, że w dokumentach wrocławska spółka zastrzegła sobie, że danej osoby nie można zatrudniać w tym samym miejscu na kolejne miesiące. Okupacja łódzkiego biura "Work Serwisu" trwała do późnego wieczora, kiedy to w asyście policji - przyjechał tam jeden z przedstawicieli firmy:

Po kilku godzinach coraz bardziej zdenerwowani i zniecierpliwieni łodzianie ujrzeli wreszcie przedstawiciela firmy, które obiecał, że pieniądze się znajdą.

"Przyszłyśmy 15 czy 16 stycznia, żeby zawrzeć umowę. Więc pracowałyśmy tylko cztery dni. Ale słyszeliśmy, że niektórzy od listopada nie dostali pieniędzy. W tym momencie nie chcemy nie wiadomo ile czekać na "głupie" 120 złotych"- powiedziała jedna z oczekujących na wypłatę zaległego wynagrodzenia. Reporter sieci RMF FM Piotr Andrysiak dowiedział się, że wypłacanie pieniędzy rozpocznie się dzisiaj o godzinie 14.00. Jak powiedział kierownik regionu Łódź Work– Service pieniądze wcześniej wysyłane były przelewami, natomiast te osoby, które ich nie otrzymały, dostaną gotówkę. Według szefa łódzkiej filii powodem całego wczorajszego zamieszania była biurokracja. "Mogę zagwarantować, że od przyszłego miesiąca nie będzie żadnych problemów. Całe zamieszanie można powiedzieć, że było tylko reklamą dla nas, może troszkę negatywną...". Miejmy nadzieję, że gwarancje łódzkiego przedstawiciela firmy Work-Service wystarczą. Z drugiej strony, gdyby wrocławska spółka bardziej szanowała ludzi, z którymi podpisuje umowy zapobiegłaby niepotrzebnym nerwom, a negatywna reklama nie byłaby konieczna.

12:45