Bojówkarze z Abu Sayyaf zabili dwóch zakładników. Obydwaj byli Filipińczykami. Informację te podały lokalne media, powołując się na źródła oficjalne. Ciała zabitych znaleziono w wiosce leżącej w pobliżu miasteczku Lamitan, w której bojówkarze byli okrążeni.

Wcześniej muzułmańscy rebelianci, użyli zakładników w charakterze żywych tarcz, aby wydostać się z oblężenia wojsk rządowych. Z apelem o uwolnienie uprowadzonych osób zwróciła się do rebeliantów prezydent Filipin Gloria Arroyo: "Do przywódców Abu Sayyaf: Nie macie możliwości, by się ukryć, lepiej będzie jeśli się poddacie i uwolnicie zakładników. Armia depcze wam po piętach. Potrzeba tylko jednego strzału by was złapać". Wcześniej w trakcie walk toczonych przez filipińską armię z muzułmańskimi rebeliantami od ekstremistów zdołało zbiec dziewięciu zakładników porwanych tydzień temu w jednym z miejscowości wypoczynkowej Dos Palmas, na wyspie Palawan, około 600 km na południowy zachód od Manili. W rękach bojówkarzy znalazło się wtedy dwadzieścia osób. Los jedenastu zakładników, w tym 3 amerykańskich misjonarzy nie jest znany. Rzecznik Abu Sayyaf w rozmowie z jedną z radiostacji w Lamitan powiedział, że za uwolnienie zakładników chce "tylko" zwrotu trzech filipińskich wysp. Terroryści od dawna walczą o utworzenia państwa islamskiego na południu Filipin. W zeszłym roku Abu Sayyaf przez kilka miesięcy przetrzymywało ponad 40 zagranicznych i filipińskich zakładników na wyspie Jolo.

foto EPA

10:00