Połamane nogi i ręce przechodniów, coraz większe poirytowanie mieszkańców. A wszystko z powodu jednej, ale za to bardzo solidnej.. dziury w chodniku. W samym centrum Krakowa, tuż obok Dworca Głównego, tkwi niezabezpieczona wyrwa, a w niej podejrzanie wyglądające kable.

Panie handlujące w kioskach na wprost tylko z pozoru niewinnie wyglądającej dziury, nie nadążają już z ostrzeżeniami - jej ofiar jest coraz więcej. Nawet karetka jedna osobę wzięła. Noga i ręka złamana - twierdzi jedna z nich.

Niestety, nie pomagają telefony do straży miejskiej ani na policję. Mało tego, całkiem niedawno wpadł do niej radiowóz. To jest poważna sprawa – dziura 40 na 40, metr głęboka, jakieś kable elektryczne... Nie wiadomo, co tam jest. Nic już nie mówmy. To trzeba załatać.

To, że przez kilkanaście dni nie dało się nic zrobić z jedną dziurą w milionowym mieście, świadczy chyba najlepiej, że jeśli chodzi o mentalność, nie tak wiele się w Polsce jeszcze zmieniło.

FOTO: Witold Odrobina, RMF Kraków

19:05