Zimno, ciasno, niewygodnie i jeszcze gapią się faceci. Z okazji Dnia Spódniczki postanowiłem ukraść żonie jej ulubioną spódnicę i paradować w niej główną ulicą Poznania.

Pierwsza obserwacja – gapią się faceci. Pewnie byłoby to miłe gdybym był ładną blondynką, a nie grubym blondynem. Po drugie – nigdy więcej nie włożę rajstop. Na zdjęciu widzicie mnie już bez rajstop. Nie byłem w stanie w nich wytrzymać. Tak pije, gryzie, uciska. Po trzecie – zimno. Może dlatego, że zamiast maszerować w spódniczce dziarsko do przodu, wlokłem się jak lokomotywa. Przez to picie, gryzienie i uciskanie. Mam nadzieję, że nie istnieje coś takiego jak Dzień Biustonosza, który dodatkowo jeszcze dusi i gniecie. Polecam jednak doświadczenie spódniczki wszystkim mężczyznom. W końcu pełni ona ważne funkcje. Można się za nią ukryć (oczywiście jeśli jest odpowiedniej długości), można się za nią oglądać (co doprowadza do wypadków drogowych w okresie od czerwca do sierpnia), w końcu można ją przeszyć i skonstruował spódnicę dwunożną czyli spodnie. Spódnica pełniła w historii rolę niemal sztandaru. Jedne rewolucje kazały ją ściągać, inne zakładać. Jedne ideologie zapinały spódnice po szyję, inne zrywały niczym kajdany. Smuci mnie tylko fakt, że nie spotkałem w czasie mojej spódniczkowej podróży żadnej kobiety w spódnicy. Deszcz, spadające liście, jesień… Wygodniej w spodniach.