Dzisiaj ciąg dalszy procesu w sprawie poczwórnego zabójstwa w Kredyt Banku. Oskarżeni to trzej mężczyźni. Grozi im dożywocie. Dwóm innym osobom, w tym dziewczynie jednego z oskarżonych prokuratura zarzuca utrudnianie śledztwa. Główny oskarżony, Grzegorz Sz. przyznał się wczoraj do zastrzelenia czterech osób i odmówił składania wyjaśnień.

Na pierwszej rozprawie największa sala warszawskiego sądu była wypełniona po brzegi. Stawiło się kilkunastu oskarżycieli posiłkowych, członków rodzin zabitych pracowników Kredyt Banku: trzech kasjerek i ochroniarza. Głośno mówili co powinno spotkać morderców: „Dożywocie, bez prawa do wyjścia, albo taką śmiercią jaką oni mojego brata męczyli, żeby tak jednego” – mówiła siostra zamordowanego ochroniarza.

Emocje podgrzał też jeden z obrońców. Gdy sąd zgodził się na publikację wizerunku oskarżonych, mecenas Jan Woźniak zgłosił wniosek o zmianę składu sędziowskiego. Argumentował, że to rzecz bez precedensu i że rodzi to podejrzenie, iż sąd działa pod naciskiem opinii publicznej. Zdania obrońcy nie podzielił odrębny skład sędziowski. Gdyby zgodził się z wnioskiem, mogłoby to opóźnić nawet o kilka miesięcy rozpoczęcie procesu.

Akt oskarżenia obejmuje pięć osób. Trzech mężczyzn odpowiada za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Do brutalnego napadu doszło na początku marca zeszłego roku. Bandyci zastrzelili w warszawskiej filii Kredyt Banku trzy kasjerki i strażnika banku – zabijali pojedynczo swoje ofiary, a pozostałym kazali obserwować ich śmierć. Skradziono około 100 tysięcy w złotówkach i innych walutach. Po czterech miesiącach intensywnego śledztwa wszyscy podejrzani w tej sprawie znaleźli się w areszcie. Dwóm innym osobom - w tym dziewczynie jednego z oskarżonych - prokuratura zarzuca utrudnianie śledztwa.

Foto: Archiwum RMF

09:20