Podwyżka cen parkowania w Poznaniu. W najtańszej zielonej strefie parkowania godzina postoju drożeje o 100%. Ze złotówki do dwóch złotych za godzinę. Ale to dopiero początek zmian. Za trzy miesiące czerwona - najdroższa strefa - obejmie całe centrum miasta, a za dwa lata płatne będą też postoje na Jeżycach.

Poznań stawia na parkingi i podwyższa cenę za korzystanie z nich. Otóż idea jest prosta. Skoro parkowanie jest drogie to kierowcy będą parkować krócej. Skoro będą parkować krócej to zwolnią się miejsca postojowe. Skoro zwolnią się miejsca to będzie można znaleźć te miejsca bo dziś parkowanie w Poznaniu sprowadza się do jeżdżenia po Poznaniu. Kierowcy z którymi rozmawiałem (i rozmawiam od lat bo temat parkowania jest wiecznie żywy) nie wczytują się w tabele taryf, nalepki na parkomatach, nie sprawdzają cen na internetowych stronach zarządu dróg. Parkują i płacą. Tyle ile trzeba. 2 zł, 4 zł, 10 zł... Dla czasu parkowania nie ma to znaczenia bo sprawę trzeba załatwić. Wraz ze wzrostem ceny nie skurczy się czas robienia zakupów, odprowadzenia dziecka do przedszkola czy siedzenia w biurze.

Ciekawym pomysłem jest za to rozszerzenie strefy na Jeżycach. Ta piękna dzielnica znana jest z książek Małgorzaty Musierowicz i problemów z parkowaniem. Być może przyczynia się to do turystycznej atrakcyjności dzielnicy (bogatej w secesyjne budynki) bo gdy chcemy załatwić sprawę w starostwie, często czeka nas spacer uliczkami dzielnicy. Będzie więc strefa i atrakcyjność Jerzyc wzrośnie jeszcze bardziej. Bo jak za coś płacimy to cenimy to bardziej niż tę samą rzecz za darmo.

Żeby nie było, że jestem złośliwy. Sam przedzieram się do pracy przez zakorkowane Jeżyce. Kiedyś jeździłem tramwajem i okazało się, że przejeżdżam przez nie a o 30% szybciej. Tramwaj rzadziej stoi w korku. Wiem, że jest pomysł wybudowania dużego dworca niedaleko Ogrodów aby można tam zaparkować auto i jechać dalej komunikacją publiczną. Pomysł jest, ale jak zwykle nie ma pieniędzy. Tzn. pieniądze są. Te wrzucane do parkomatów. Zgodnie z najnowszą taryfą.