3 złote za kilometr w dzień, 4,50 w nocy i 6 złotych za "trzaśnięcie drzwiami" - takich opłat mogą od dziś żądać taksówkarze w Warszawie. Mogą, bo są to maksymalne stawki, na które zgodziła się rada miasta. Gdyby takie cenniki weszły w życie warszawskie taksówki stałyby się najprawdopodobniej najdroższymi w Polsce.

Takie albo i znacznie wyższe stawki od dawna płaci się u tzw. taksówkarzy nie zrzeszonych, których spotkać można np. przy Dworcu Centralnym. Cenowej wolnej amerykanki nie stosują o połowę a czasami jeszcze tańsze korporacje. I co może wydać się zaskakujące większość z nich nawet teraz wstrzymuje się z podwyżkami. Skąd ta niechęć do zarabiania większych pieniędzy? Taksówkarze tłumaczą to krótko: im wyższe ceny tym mniej klientów. Obecne ceny są dla nich na granicy opłacalności, ale i tak lepiej jeździć częściej za mniej niż stać - nawet za więcej. Wygląda na to, że jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, mieszkańców Warszawy drastyczna podwyżka cen taksówek nie dotknie. Oczywiście tych mieszkańców, którzy na korzystanie z tego środka transportu mogą sobie pozwolić. Najnowsze stawki, to efekt protestów taksówkarzy. Kiedy rada miasta ponad rok temu podniosła ceny ze 1,60 do 2 zł, stwierdzili że są one za niskie i zaskarżyli decyzję do NSA. Sprawę wygrali, uchwała została unieważniona, co oznaczało powrót do poprzednich cen. Obecnie większość stołecznych taksówek jeździ właśnie za 1,60.

18:10