Przemówienie Trumpa to będzie zagadka - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM doktor Janusz Sibora. "On jest nieobliczalny. On nie lubi takich tanich rzeczy. Będzie chciał przejść do historii i zamówił sobie u pisarzy takie przemówienie, z którego będziemy mogli te „leady” później tworzyć. Jego stać też na coś bardzo oryginalnego i tu może nas zaskoczyć" - tłumaczył. Sibora wspominał też historyczne zdarzenia u stóp Kapitolu. "Najdłuższe zaprzysiężenie trwało dwie godziny i to się źle skończyło dla prezydenta, dostał zapalenia płuc i zmarł po kilku tygodniach" - mówił. Marcin Zaborski pytał też o bale towarzyszące inauguracji nowego prezydenta. "Rekord ilości bali to 14. Kennedy zorganizował 5. Trump będzie miał trzy, ale na pewno duże. On nie lubi tandety" - ocenił badacz ceremoniału.

Marcin Zaborski: Ceremonię czas zacząć - Donald Trump gotowy do przejęcia sterów amerykańskiego okrętu. Data nieprzypadkowa - 20 stycznia. Dlaczego właśnie teraz, ponad dwa miesiące po wyborach?

Dr Janusz Sibora: To krótko, bo trzeba powiedzieć, że data była data zmienną, tzn. nie zawsze była ta data, dlatego że kiedy wprowadzono 20. poprawkę do konstytucji w 1933 roku, to wówczas w 1937 roku pojawia się właśnie ta data,

I konstytucja mówi dzisiaj, że 20 stycznia w samo południe to jest moment zakończenia kadencji prezydenta.

Formalnie tak. I tu trzeba jeszcze powiedzieć, że kiedy dzień 20 stycznia przypada na niedzielę, to następuje wówczas tzw. prywatne zaprzysiężenie i kilka razy już tak było. Mieliśmy 3 czy 4 razy taką sytuację. Ostatnio zresztą - ostatnie zaprzysiężenie też miało miejsce 20. prywatnie, w Białym Domu, a później 21 jest ta część publiczna.

A dlaczego w niedzielę nie może być zaprzysiężenia prezydenta amerykańskiego?

To nie są względy religijne - też zapewne, ale nie te są podkreślane - tylko dlatego, że administracja nie pracuje. Natomiast pierwsze zaprzysiężenie Waszyngtona było 30 kwietnia, natomiast zaprzysiężenia odbywały się 4 marca. Ja powiem dlaczego, dlaczego marzec - wówczas ten okres był dłuższy - i czemu zmieniono, skrócono ten okres od wyborów do zaprzysiężenia - dlatego że po prostu zmienił się świat i członkowie kongresu czyli senator musiał dojechać z drugiego wybrzeża i znacznie dłużej to trwało. Czyli rozwój po prostu komunikacji sprawił, że wówczas w latach 30. uznano, że trzeba to skrócić już. No i stąd ta data styczniowa.

Trump jest gotowy. Będzie składał przysięgę. Znów - przysięga zapisana na kartach amerykańskiej konstytucji.

No właśnie. Za ojca inauguracji uważa się Madisona. To on jest twórcą tej przysięgi. Sam zresztą przysięgał dwa razy na ten właśnie tekst. I tych 35 słów decyduje później o władzy w sumie najważniejszego człowieka na świecie.

"Przysięgam" lub "ślubuję uroczyście urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych wiernie sprawować, oraz konstytucji Stanów Zjednoczonych dochować, strzec i bronić ze wszystkich swych sił".

No właśnie. I z tym był czasami problem, jako że następowały pomyłki. Bo niekiedy, tak np. w 1929 roku, prezydent zmienił szyk słów, słyszała to dziewczynka, bo to było transmitowane przez radio...

I co wtedy?

Napisała do prezydenta list i on powiedział, że nie zmienił, tylko zastosował inne słowo. I wówczas media odegrały ważną rolę, jako że było to pierwszy raz też, było to zaprzysiężenie filmowane przez kroniki filmowe. Udano się do studiów radiowych, filmowych, odsłuchano to i rzeczywiście dziewczynka miała rację.

I trzeba było powtórzyć przysięgę, żeby była ważna?

Nie. Prezydent jej odpisał, ta sprawa nabrała takiego wymiaru de facto ogólnonarodowego bo medialnie to już zaistniało, całe Stany o tym pisały. Ta 14-latka zrobiła karierę. Ale przysięgę uznano za ważną, a on jej napisał, że jestem już starszym człowiekiem i mogę się mylić. Ale, panie redaktorze, są bardzo różne sposoby składania przysięgi. Ja doliczyłem się aż czterech. Czyli np. można czytać przysięgę od razu i prezydent mówi tylko "I do". Można czytać ją częściami i prezydent powtarza. Np. Roosevelt w 1933 roku odsłuchał całej roty przysięgi i całą powtórzył i dodał te słowa "tak mi dopomóż Bóg".

No właśnie. Te słowa "tak mi dopomóż Bóg" to jest ewentualność, możliwość? To się zdarza zwykle, zawsze czy czasami?

Dowolny wybór prezydenta. W zasadzie, z tego co wiemy, jak kronikarze odnotowują, wszyscy prezydenci, którzy przysięgają na Biblię - z wyjątkiem jednego, bo raz przysięgał jeden z prezydentów na prawo konstytucyjne - od czasów Waszyngtona dodają to. Ta inauguracja pierwsza, pierwsze zaprzysiężenie Waszyngtona jest dokładnie opisane i wiemy, że on ucałował też Biblię.

Czyli prezydent Adams to był ten, który składał na prawo konstytucyjne, a pozostali na Biblię?

Nie, w połowie XIX w. Musiałbym tam zerknąć. Któryś z prezydentów gdzieś tam w połowie XIX w. wziął prawo konstytucyjne. Nie bardzo wiemy dlaczego. W źródłach jest opisane - księgę prawa konstytucyjnego, ale co tam było, to dokładnie nie wiemy. Więc nawet ci badacze amerykańscy mają z tym kłopot.

Teraz wiemy, że Trump będzie ślubował na Biblię, bo wybrał konkretne egzemplarze Biblii do ślubowania.

No właśnie. To jest takie przesłanie zawsze, przy czym trzeba zwrócić uwagę czy to jest jednak Biblia, dwie czy trzy. Bo w prawie amerykańskim jest taka tradycja, istnieje nawet taki idiom, że jeśli są dwie Biblie czy trzy, położona jedna na drugiej, to one wzmacniają wartość przysięgi. To jest stosowane również w sądach lokalnych, w sądach okręgowych. Więc tak jak np. Obama posłużył się przy drugim zaprzysiężeniu Biblią Martina Luthera Kinga, podróżną i Biblią Lincolna, która też służyła wcześniej, to było tu pewne przesłanie polityczne. Bushowie często wykorzystywali Biblię Waszyngtona, która jest własnością loży wolnomularskiej i zawsze jest ten problem nawet czysto techniczny, ponieważ zaprzysiężenie ma miejsce na wolnym powietrzu, pada śnieg i jak ją zabezpieczyć? Są całe dyskusje: w celofanie, bez celofanu... Więc tutaj archiwiści drżą zawsze, żeby ta Biblia wróciła w idealnym stanie z powrotem. Tradycją też jest wykorzystywanie Biblii jako trzeciej czy drugiej, darowanej przez matkę. Czyli np. pani Johnson tak wykorzystała też Biblię rodzinną, którą dostali w 1952 roku od swojej matki na Boże Narodzenie.

Panie doktorze, kiedy prezydent elekt przejmuje klucze do Białego Domu?

Formalnie o godzinie 12:00.

Czyli w momencie zaprzysiężenia?

Tak, to mówi konstytucja. Czyli wybicie godziny 12:00 powoduje, że zostaje namaszczony nowy król i ten rytuał polityczny się dokonuje.

Ale będzie wcześniej, jeszcze przed zaprzysiężeniem, w Białym Domu?

Oczywiście. Tu mamy taką tradycję z 1877 roku i od tego czasu prezydenci, ustępujący prezydent i prezydent elekt, się spotykają. To jest bardzo miłe i symboliczne.

Na herbatce.

Na herbatce. To trwa około pół godziny. Prezydent ostatecznie żegna się z personelem Białego Domu, ustępujący prezydent. Ale ten zwyczaj przejazdu razem na Kapitol datuje się znacznie wcześniej. Tutaj Amerykanie mają się czym pochwalić - 1837 rok - i wówczas jechali razem powozem i, co ciekawe...

Czyli po herbatce razem, dwie pary prezydenckie, ustępująca i nowa, jadą w stronę Kapitolu?

Obecnie pary, ale kobiety musiały o to walczyć. Ale jeszcze, jak państwo będziecie oglądać zdjęcia, to proszę zwrócić uwagę, że z Białego Domu, kiedy się udaje prezydent elekt i ustępujący prezydent, to ten ustępujący prezydent oddaje swoje miejsce w samochodzie temu prezydentowi elektowi. Sam siada na miejscu gościa, czyli po prawej stronie prezydenta elekta. To jest zwyczaj wprowadzony w 1837 roku. To jest bardzo ładne, bo formalnie on jeszcze nie jest prezydentem, ale już zajął jego miejsce i, mówię, tutaj protokolarnie jest to taki dziwoląg, ale tak jest, więc te miejsca nie są przypadkowe.

To od kiedy te kobiety im towarzyszą w drodze z Białego Domu na Kapitol?

Cała walka. Tak naprawdę pani Wilson w 1917 roku odbyła podróż zarówno z Białego Domu na Kapitol i wróciła z mężem. Ale ona trochę musiała to wywalczyć. Wcześniej było tak, że pod koniec XIX w. jedna z pierwszych dam wywalczyła w ogóle obecność, prawo do obecności na platformie - tej gdzie jest zaprzysiężenia, ale z tyłu. Później dopiero prawo do powrotu z prezydentem -czyli był taki cały łańcuch, kiedy to pierwsze damy walczyło o to miejsce. To był też czas sufrażystek, pamiętajmy.

Zobacz internetową część Popołudniowej rozmowy w RMF FM!