"Nie wybieram się w tym roku na cmentarz. Trzeba pamiętać o tym, żeby wizyta na cmentarzu w tym roku nie była naszą ostatnią wizytą jako odwiedzający. Bo to spore narażenie" - mówi wicedyrektor ds. medycznych szpitala MSWiA w Warszawie dr Artur Zaczyński, który odpowiada za budowę szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym. "Tego wroga nie widzimy, on jest niewidoczny" - dodaje zalecając zachowanie szczególnych środków ostrożności.

500 łóżek mamy osiągnąć w przyszłym tygodniu -  mówi dr Artur Zaczyński odpowiadający za budowę szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym. 

Kiedy trafią tam pierwsi pacjenci? Osiągniemy gotowość operacyjną prawdopodobnie w ten weekend. Niestety data jest bardzo, bardzo zła. 1 listopada. Symbolika podwójna - odpowiada gość Roberta Mazurka. 

Dr Zaczyński: Koronawirus jest jak atakujący nas rekin. Jeśli się zatrzymamy, przepłynie obok

"Trzeba przetrwać kilka dni. Ta fala jest jak rekin płynący bezpośrednio, by zaatakować" - tak o powstrzymaniu epidemii koronawirusa mówił dr Artur Zaczyński, szef szpitala polowego na Stadionie Narodowym. W Porannej rozmowie w RMF FM tłumaczył, że "jeżeli my staniemy, zatrzymamy się na chwilę, ten rekin obok nas przepłynie". "Jeżeli będziemy się ruszać i migrować, niestety zostaniemy ugryzieni. A jak rekin złapie nogę, to ma całego człowieka" - dodał gość Roberta Mazurka.

Robert Mazurek. RMF FM: Szpital na Stadionie Narodowym gotowy, kiedy pierwsi pacjenci?

Artur Zaczyński: Po pierwsze chciałem sprostować nazwanie mnie "twórcą", gdyby nie ludzie, którzy współpracują ze mną i tak naprawdę delegowane przeze mnie polecenia i prośby, które spowodowały realizację tego praktycznie tydzień temu, półtora tygodnia temu, nierealnego projektu, ze względu na brak dostępności pewnych rzeczy - to wymagało olbrzymiej logistyki, zarówno Agencji Rezerw Materiałowych, jak i najróżniejszych logistyków wsparcia w zakresie budowy tak naprawdę, zaprojektowania architektury, przearanżowania tak naprawdę wnętrz.

Rozumiem, bez nich wszystkich szpital by nie powstał.

Twórcą są tak naprawdę ludzie, którzy współpracują, którzy też zdejmują ze mnie pewne obowiązki, którzy pozwalają na swobodne myślenie i kreowanie.

Cenię skromność, ale pytanie o pierwszych pacjentów pozostaje. Kiedy możemy się spodziewać, kiedy pan się spodziewa, że trafią do pana pierwsi pacjenci z koronawirusem?

Pamiętajmy o tym, że szpital to są mury i sprzęt. Kolejną fazą jest wyposażenie środki ochrony osobistej, leki, a także nauczenie personelu, który zgłosił się do pracy, funkcjonowania w całkowicie nowych warunkach. Bo inaczej funkcjonują lekarze i pielęgniarki i ratownicy medyczni, cały personel...

Tych leków i sprzętu, zwłaszcza sprzętu, wam nie brakuje?

Sprzęt jest na tyle zrównoważenie pobrany z Agencji Rezerw Materiałowych, żeby tak naprawdę inne powstające szpitale tymczasowe i inne szpitale regularne też do niego miały dostęp. Nietrudno by było wyssać tysiąc respiratorów, postawić, kiedy na razie wykonaliśmy 300 łóżek gotowych do pracy.

To od razu powiedzmy. Jest 300 łóżek gotowych do przyjęcia pacjentów. Docelowo ma być 1200. Rozumiem, że prace, nad tą resztą ciągle trwają, tak?

Tak. 500 łóżek mamy osiągnąć w przyszłym tygodniu. To jest drugi poziom szpitala. Dwa piętra powyżej tego...

Ale to muszę wrócić do tego pytania. Kiedy trafią na Narodowy pierwsi pacjenci? Rozumiem, że jakby nadzieja jest taka, że jak najpóźniej albo w ogóle. Ale... Kiedy realnie możemy się ich spodziewać?

My osiągniemy gotowość operacyjną - bo to jest coś innego niż oddanie budowy szpitala, czyli to co powiedziałem wcześniej - murów, respiratorów. My osiągniemy gotowość operacyjną prawdopodobnie w ten weekend. Niestety data jest bardzo, bardzo zła. Ponieważ jest to 1 listopada. Symbolika podwójna.

No dobrze, rozumiem że wy sprzęt macie. Pacjenci zapewne trafią w weekend. Proszę mi jeszcze powiedzieć, a pan? Pan będzie dalej pracował na Narodowym czy też ruszy pan w Polskę. I będzie pan pomagał przy tworzeniu pozostałych szpitali nadzwyczajnych, tych szpitali, które powstają?

Tworząc to, równolegle spisywaliśmy guidebook. Taki przewodnik tworzenia tak naprawdę szpitali tymczasowych.

Taką książeczkę "Jak zbudować szpital w 10 dni". Dobrze. Czy pan pojedzie razem z tą książeczką do innych miast i będzie pomagał?

Prościej jest, żeby wszyscy przyjechali i zobaczyli, jak wygląda i "how we do it". Bo nie problem jest pojechać doradzać architektom, jak to zrobić. Cały zespół ludzi tak naprawdę, cały sztab. Reszta jest w stanie, wesprzeć inne inne koncepcyjne budowy. Wiemy, że każdy budynek jest inny. Każde miejsce lokalizacji szpitala tymczasowego jest inne, natomiast należy to zrobić, żeby mieć zabezpieczenie na czarną godzinę.

Panie doktorze, no właśnie. Ten weekend jest szczególny, jak pan powiedział. Ta data 1 listopada, to nie tylko data symboliczna, ale również taki termin, taki czas, kiedy Polacy gromadzą się przy grobach w gronie rodzinnym, kiedy jeździmy przez całą Polskę, by odwiedzić groby najbliższych. W warunkach koronawirusa wiąże się to z zagrożeniem. Pana zdaniem Polacy powinni się wstrzymać z tymi wizytami, czy też, zachowując ostrożność, mogą sobie pójść na cmentarz?

W zeszły piątek był pogrzeb mojego wujka, brata mego ojca, który też już nie żyje. Ja nie wybrałem się na ten pogrzeb nie obraża ten pogrzeb z tego względu, że nie miałem kompletnie możliwości dojechania na czas. Natomiast nie wybieram się tym roku cmentarz, a także trzeba pamiętać, żeby wizyta na cmentarzu w tym roku nie była ostatnią wizytą jako odwiedzający. Bo to naprawdę jest dosyć spore narażenie, bo wiemy, jak nasza tradycja jest zakorzeniona w wieloletnim związku i bliskości osób zmarłych.

Ale ludzie mówią: no wie pan, ale to na świeżym powietrzu, to nic mi się nie stanie, założę maseczkę. Jestem zupełnie bezpieczny, w czym problem?

Tak, tylko że gdybyśmy byli tak subordynowani nosili maseczki wszędzie, bo mówimy tutaj o migracjach pomiędzy rodzinami, pomiędzy miastami, między tak naprawdę zamkniętymi przestrzeniami. Gdzie my pojedziemy, tam spotkamy się z naszą rodziną. Wejdziemy do pomieszczenia, zdejmiemy maseczki i będziemy się przytulali, bo się dawno widzieliśmy. Te wszystkie rzeczy są pod względem epidemicznym w tej chwili bardzo, bardzo groźne. I mogą spowodować, że osoby wyjeżdżające Warszawy - wiemy, że jest dużo warszawiaków, którzy wyjadą do swoich rodzin poza Warszawę, do bliskich, odległych pokoleń - i niestety, ale największej fali w Warszawie, w tej chwili przez kilka dni Warszawa przodowała w liczbie...

Rozumiem, że my rozniesiemy tę zarazę po reszcie kraju, tak? Tego się pan obawia?

Ta odpowiedzialność pod względem tym, żeby przeczekać, raczej się pomodlić za bliskich i w skupieniu przeżyć ten czas, powinna być priorytetem.

Co pan powie tym, którzy dzisiaj wybierają się na protesty? Ja rozumiem, że sprawa jest na nich bardzo ważna, paląca i stąd potrzeba protestowania. Co pan im jako lekarz powie? Bo to jednak kilkadziesiąt tysięcy ludzi się zapowiada z wizytą w Warszawie z kolei.

Nie mam zdania na ten temat jako lekarz. Bardzo się obawiam transmisji. Głównie panie redaktorze to jest tak, że zawsze się wcześniej spotykamy w jakichś zamkniętych pomieszczeniach, rozmawiamy ze sobą organizując ewentualne wyjście grupy. I pytanie czy są zachowane szczególne środki ostrożności pod względem epidememicznym. Czy mamy maseczki i naprawdę zachowujemy ten dystans. Bo to jest podstawa. Bo możemy chodzić po ulicy w maseczkach. Ale jeżeli się spotykamy w węższych gronach i zdejmujemy te maseczki czy wspólnie spożywamy posiłki, czy przebywamy w pomieszczeniu dłużej niż 15 minut z osobą zakażoną, to niestety szansa transmisji jest olbrzymia. W tym momencie w tym momencie, mimo że chodzimy po dworze w maseczkach, możemy transmitować dalej. Tutaj jest właśnie ten problem. My tego wroga nie widzimy, ponieważ ten wróg jest niewidoczny.