Prawdopodobnie dziś toruńska prokuratura złoży wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie Kazimierza Grabka, króla polskiej żelatyny. Wniosek o areszt dotyczyć będzie jeszcze trzech byłych członków zarządu brodnickiej fabryki żelatyny. Cała czwórka została zatrzymana w związku z toczącym się przeciwko nim śledztwem w sprawie nieprawidłowości w firmie.

Kazimierza Grabka, wraz z trzema innymi osobami, zatrzymano w okolicach Żagania. W środę i czwartek w toruńskiej prokuraturze trwały wielogodzinne przesłuchania Kazimierza Grabka. Prokuratura zarzuca mu między innymi działania na szkodę przedsiębiorstwa i wyłudzenie półtora miliona złotych kredytu bankowego. Dziś pracownicy firmy nie byli chętni do publicznych wypowiedzi. Dla wszystkich jednak informacja o zatrzymaniu ich byłych szefów była dobrą wiadomością. W zakładzie wyrywano sobie dziś z rąk gazety, które informowały o śledztwie toruńskiej prokuratury. Nieliczni, którzy zgodzili się rozmawiać z naszym reporterem nie ukrywali swej radości: "Mogę osobiście powiedzieć, że nie wierzyłem w to, że to się stanie tak szybko. Mamy nadzieję wszyscy, że odpowiedzą za to zło co wyrządzili temu zakładowi i temu miastu" – powiedział sieci RMF FM jeden z pracowników. W Brodnicy żelatyna to tradycja – produkowana tu była od kilkudziesięciu lat. Fabryka była kiedyś przedsiębiorstwem państwowym, później przejął ją polski „król żelatyny” i jego ludzie. Odtąd, czyli od 1995 roku zakład stopniowo popadał w ruinę: wstrzymano produkcję, a długi zaczęły przekraczać wartość firmy. Pracownicy twierdzą, że Grabek celowo przejął Brodnicę, żeby ją wykończyć. Uruchamiał produkcję w fabryce na jeden dzień, tylko po to by spełnić warunki umowy ze Skarbem Państwa. Ostatecznie Brodnicę odebrano Grabkowi i obecnie zarządza nią spółka pracownicza, która powoli stawia spółkę na nogi.

A tymczasem toruńska prokuratura sprawdza ile firma mogła stracić na działalności „żelatynowego króla”. Nieoficjalnie mówi się o kilkudziesięciu milionach złotych. To jednak nie jedyny problem Grabka. Jest o nim także głośno w łódzkiem. Tamtejsza prokuratura rejonowa kończy właśnie badać sprawę udzielenia przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska dwóch pożyczek firmom związanym z Kazimierzem Grabkiem i jego córką. O tym czy zostanie wszczęte postępowanie, będzie wiadomo w przyszłym tygodniu. Doniesienie złożył łódzki biznesmen, który twierdzi, że firma Grabek Industry, należąca do Anny Grabek, wyłudziła w sumie 10 milionów złotych i wykorzystała je niezgodnie z przeznaczeniem. Chodzi o to, że w zgierskiej części, łódzkiej specjalnej strefy ekonomicznej za te pieniądze pierwotnie miał powstać zakład utylizacji a budowana jest fabryka żelatyny. To jeszcze nie koniec. Teraz kwestia oddania fabryki do użytku stoi pod znakiem zapytania bo niewykluczone, że inwestycja to samowola budowlana.

Na zdjęciach zakłady w Brodnicy. Foto Maricn Friedrich RMF FM

00:01