Nie mam, z czego zapłacić. Jeśli ktoś nie kradnie, nie ma tych pieniędzy, a ja twierdzę, że jestem niewinny - stwierdził Grzegorz Żemek, główny oskarżony w sprawie FOZZ, po ogłoszeniu wyroku.

Sąd skazał Żemka na 9 lat wiezienia oraz 720 tysięcy złotych grzywny, zastępczynię Żemka Janinę Chim - na 6 lat więzienia i 500 tysięcy złotych grzywny. Inni skazani dostali wyroki od 2 do 3 lat więzienia. Nie licząc orzeczonych grzywien, wszyscy skazani mają wpłacić Skarbowi Państwa w sumie prawie 80 milionów złotych.

Szansa, że państwo odzyska przynajmniej część z pieniędzy zawłaszczonych przez skazanych, jest jednak niewielka. Już teraz Grzegorz Żemek zapowiada: Na pewno nie mam z czego zapłacić, więc jeśli będę mógł pracować i normalnie uzyskiwać jakieś kwoty, to oczywiście wszystko to spłacę, jeśli ten wyrok się ostanie.

Sędzia Andrzej Kryże przypomniał jednak Żemkowi, że posiada przecież wielki dom na kilkuhektarowej działce, mieszkanie i kopalnię kruszców wartą kilka milionów złotych.

Reszta pieniędzy skradzionych z FOZZ-u jest prawdopodobnie w zagranicznych bankach na zaszyfrowanych kontach lub na kontach firm powierniczych albo w cichych udziałach w spółkach, inwestycjach, nieruchomościach itp. - dodał sędzia.

Spłacać te miliony skazani będą musieli dopiero po uprawomocnieniu się wyroku, a obrońcy zapowiadają apelację. Jest jeszcze jedna groźba – w przyszłym roku przedawniają się główne zarzuty. Żeby do tego nie doszło, zakończyć się musi pewny już proces apelacyjny.