Osoby łyse są szykanowane w Nowym Jorku. W tej amerykańskiej metropolii nie pozwala im się pełnić urzędów publicznych - tak przynajmniej sądzi pewien elektryk z zawodu, Arnie Rubin. Razem z kolegą założyli więc organizację, która ma walczyć o prawa ludzi pozbawionych włosów na głowie.

Zdaniem Rubina, po ukończeniu 50 lat ponad połowa męskiej populacji traci lub straciła włosy. Tymczasem osoby łyse to jedynie jedna czwarta część Rady Miejskiej Nowego Jorku. "Jak tylko zacząłem łysieć, moja żona od razu mnie zostawiła. Znalazła sobie kogoś z gęstymi włosami" - opowiadał dziennikarzom Rubin. Tymczasem, według statystyk, Nowy Jork wcale nie traktuje łysych po "macoszemu". Były burmistrz tego miasta, Ed Koch oraz senator Alfonse D'Amato nie mogli pochwalić się bujnym owłosieniem, co nie przeszkadzało im w sprawowaniu wysokich urzędów.

foto RMF FM

10:30