Byli prezesi Stoczni Szczecińskiej Porta Holding stanęli przed sądem. Prokurator nie zarzuca im już zbijania fortuny kosztem stoczni czy wyprowadzania z niej pieniędzy, a jedynie przekroczenie uprawnień.

Mieliśmy przelewać miliony na swoje konta, ale prokuratura się z tego wycofała – mówią byli prezesi. My niczego nie ukradliśmy (...) zarzut narażenia stoczni na straty jest śmieszny – dodają.

Wszystkie operacje były zgodne z prawem. Mało tego przez wiele miesięcy prowadzona była tzw. kontrola krzyżowa UKS-u, nie ma żadnych uwag i zaleceń - mówi jeden z oskarżonych i dodaje - to sprawa polityczna.

Politycy mieli wielką ochotę, aby obsadzić 30 rad nadzorczych, 30 zarządów. Byli szefowie zarządu uważają, że to SLD-owscy ministrowie zniszczyli ich stocznię, a teraz zrobili z niej modelowe przedsiębiorstwo z lat 60 PRL-u.

Byłym prezesom stoczni grozi od roku do 10 lat więzienia