Brytyjskie instytucje stają się coraz bardziej purytańskie. Urząd zajmujący się rejestracją samochodów zamierza walczyć z „seksem” na masce, i to dosłownie. Brytyjskie tablice rejestracyjne mogą zawierać właśnie to owe straszne słowo na trzy litery: SEX. Od września „seksowne” tabliczki zostaną zakazane.

Często zdarza się, że kombinacje liter i cyfr na brytyjskich pojazdach stają się wymownymi wizytówkami ich właścicieli, ich poczucia humoru lub zamożności. Na przykład tablicę rejestracyjną YR 01 SEX czyta się jak zdanie: "You are my number one for sex", co oznacza ni mniej, ni więcej: Jesteś moim obiektem pożądania. Zdaniem resortu transportu tego typu hasła mogą obrażać przechodniów, dlatego od września słowo SEX zniknie z rejestracji. Brytyjskie tablice, nawet te niewinne, i tak są jednak dziwne: z przodu białe, z tyłu żółte. Zamożni Brytyjczycy potrafią wydać nawet dziesiątki tysięcy funtów za prawo umieszczenia dwóch liter na tablicach, które mogą być np. inicjałami właściciela. Za SEX płacono dotychczas najwięcej. Czasami na ulicach brytyjskich miast można spotkać także prawdziwe paradoksy na kółkach. Niektóre rejestracje są bowiem droższe od samochodów, do których są przykręcone. Jednak jak dowiedział się nasz londyński korespondent, zdarza się to tylko w szczególnych przypadkach: gdy poziom oleju w głowie kierowcy spada do zera.

Dodajmy, że również w Polsce od lipca zeszłego roku możemy mieć indywidualne tablice rejestracyjne. Kosztuje to jednak dużo mniej niż w Wielkiej Brytanii, bo tysiąc złotych. W polskich rejestracjach nie mogą znajdować się słowa obsceniczne. O zwykłym seksie, przepisy nie mówią...

foto RMF

13:30