Powodzie, roboty drogowe na najważniejszych i najbardziej ruchliwych trasach, strajki i odwołane połączenia - Brytyjczyków czeka do poniedziałku przedłużony weekend z piekła rodem.

Szacuje się, że na trzy dni wolnego aż 15 milionów ludzi pojedzie na brytyjskie wybrzeże, prawie 2 miliony - za granicę. Będą się jednak musieli uzbroić w cierpliwość, by dotrzeć do miejsca przeznaczenia: roboty trwają na co najmniej 30 odcinkach głównych tras kolejowych, na autostradach jest kilkadziesiąt rozkopanych miejsc, gdzie tworzą się gigantyczne korki.

Podróżujący samolotem też nie mają lekko - nadal są problemy z lotami British Airways, które nie są w stanie wykluczyć znacznych opóźnień, a nawet odwołania niektórych lotów. Z kolei strajkiem grożą pracownicy Eurostaru, łączącego Wyspy z kontynentem.

Na dodatek - jak się okazało - prognozy meteorologów były w zbyt słonecznych barwach. Słońce owszem, będzie ale dopiero od wtorku, kiedy wszyscy wrócą do pracy. Przez najbliższe trzy dni na niebie królować mają ołowiane chmury, przynoszące ulewne deszcze.