Co by się stało, gdyby człowiek nieodczuwający bólu pojawił się w świecie, w którym ludzie doświadczają bólu, nie będąc w stanie się przed nim bronić? - pyta pisarz Andrew Miller w wywiadzie, który z nim przeprowadziłem w studiu RMF FM.  

Intensywnemu doznaniu i jego całkowitemu brakowi brytyjski twórca poświecił swoją pierwszą powieść zatytułowaną w oryginale "Ingenious Pain". Książka nosi po polsku tytuł "Przemyślny ból" i ukazała się ostatnio wydana przez "Znak".  

Encyklopedyczna definicja bólu brzmi:  jest to subiektywnie przykre i negatywne wrażenie zmysłowe i emocjonalne powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę (tzw. nocyceptywnych) lub zagrażających ich uszkodzeniem.

Rozpatrywanie bólu w sposób naukowy rodzi ogromny kontrast i dysonans pomiędzy chłodem obiektywnej analizy a subiektywnym , angażującym odczuwaniem badanego: czy scjentyzm nie ujawnia tu w pełni swojego okrucieństwa?

Przyrząd medyczny do mierzenia natężenia bólu to dolorymetr - jego nazwa pochodzi od łacińskiego słowa "dolor" ("ból"). Wyobraźcie sobie ruchomą część, którą uciska się określone punkty ciała oraz połączony z nim miernik.

Efekty oddziaływania negatywnych bodźców - także silnych impulsów świetlnych powodujących ból gałek ocznych, lub mocnych bodźców akustycznych wywołujących ból w uchu- można już prezentować przy pomocy wartości liczbowych.

Ćmienie w całym ciele bólu fantomowego, gdy odwracam oczy od cięcia brzytwą oka w "Psie Andaluzyjskim"  Luisa Buñuela; ból nie odczuwany naprawdę też bywa dojmujący, mimo że przefiltrowany przez świadomość filmowej kreacji.   

Tyle odmian boleści:  darcie, gniecenie, kłucie, łamanie, łupanie, palenie, pieczenie, rwanie, szczypanie, ucisk... ! W skali werbalnej są cztery stopnie : brak bólu, ból słaby, umiarkowany i silny. I dodatkowy - piąty - nie do zniesienia.

Obiektywizacja bolesnych doznań doprowadziła do wykreowania jednostki natężenia bólu. To "dol"-  wartość  wymyślona w latach 1950-1959 przez Jamesa Hardy'ego podczas badań przeprowadzanych na Cornell University.

Żarliwy list Epikura: filozof zaatakowany przez bolesną niemożność oddania moczu i biegunkę, tak że nic nie może wyrazić cierpienia, pisze o równoważącej te dolegliwości radości umysłu, wspominającego kontemplacje filozoficzne. 

Yślenie to okaleczone "myślenie": mój neologizm próbujący oddać specyfikę refleksji osoby odczuwającej bardzo silny ból, odciętej w swym "my-śleniu" od "my", czyli od obiektywizacji własnych sądów. Ktoś, kto cierpi, śle do świata rwane sygnały. 

Ćwiekami przybite do krzyża ręce i nogi Chrystusa - na którym stopniu skali cierpienia  umieścimy? Ta numeryczna  ocenia ból w skali liczbowej. "0" oznacza tu brak bólu, a "10" najsilniejszy ból, jaki ofiara może sobie w ogóle wyobrazić.

Bogdan Zalewski: Naszym gościem jest wybitny brytyjski pisarz Andrew Miller. To wielki zaszczyt dla mnie gościć pana w studiu RMF FM. Dobry wieczór!

Andrew Miller: Dobry wieczór.

Głównym tematem naszej rozmowy będzie pańska powieść "Przemyślny ból", ale najpierw pomówmy o panu - o pana życiu i twórczości.

OK.

Urodził się pan w Bristolu. Ale mieszkał pan potem w Hiszpanii, Japonii, Irlandii i Francji. Obecnie mieszka Pan w małej angielskiej wiosce Witham Friery.

To prawda.

Czy jest pan szczególnie przywiązany do jakiegoś miejsca na ziemi, czy też określa pan siebie jako "obywatela świata"?

No cóż, im jestem starszy tym bardziej lubię oglądać inne miejsca. Odczuwam mocną więź z West Country ( "Zachodni Kraj" - kraina geograficzno-historyczna w południowo-zachodniej Anglii. Według najwęższej definicji obejmuje Kornwalię oraz hrabstwo Devon, choć zwykle zalicza się do niej także Somerset, Bristol i Dorset. - przyp. B.Z.). Jednak tak naprawdę myślę, że mógłbym wieść szczęśliwe i ciekawe życie prawie wszędzie, w granicach rozsądku. Mieszkam tam, bo mam tam rodzinę, ale wyobrażam sobie życie niemal w każdym zakątku.

Także w Polsce?

O, tak. Warszawa jak dla mnie wygląda dotychczas świetnie. To kapitalne i kwitnące miasto. Więc, dlaczego nie?  

Akcja trzech pańskich powieści toczy się w XVIII wieku. Mam na myśli takie książki jak "Przemyślny ból", "Casanova zakochany" i "Oczyszczenie". Z jakiego powodu epoka Oświecenia tak mocno Pana fascynuje? 

Jednym z powodów, który może wydać się dziwny, ale o którym warto wspomnieć, jest to, że dorastałem w osiemnastowiecznym mieście. Tak jak pan -zgodnie z prawdą- powiedział, urodziłem się w Bristolu, ale dojrzewałem w Bath, które jest rodzajem modelowego miasta osiemnastowiecznego.  Otaczały mnie budynki z tego okresu.

To jest miejsce, które pojawia się w pańskiej powieści "Przemyślny ból".

W Bath, które leży niedaleko Bristolu, bohater mojej książki James Dyer pracuje jako doktor. Jednak XVIII wiek pojawia się, jak przypuszczam, dlatego że to epoka wprawdzie różna od naszej, ale znowu nie tak odległa, żebyśmy nie mogli jej pojąć. To jest początek nowożytności w jakimś sensie. Kobiety i mężczyźni tego czasu są dla nas rozpoznawalni. Gorzej uchwytni są ludzie, żyjący stulecie wcześniej, a nawet mniej niż stulecie.

Czy ludzie epoki Oświecenia są podobni do nas?

Tak sądzę. Jednym z powodów tego podobieństwa jest to, że presja religii na umysły zwykłych kobiet i mężczyzn zaczęła być słabsza, te okowy stawały się luźniejsze w XVIII wieku. I być może w tym sensie w odniesieniu do nowoczesnej Europy, czyni ich bardziej rozpoznawalnymi dla nas.

To jest początek nowoczesności.

Według mnie, tak. Wiele z tego, co uważamy za nowoczesny świat, może pan odnaleźć także w połowie XVIII wieku. Tak więc, lubię w tym okresie to, że jest w oczywisty sposób różny od naszego czasu, a jednak nie oddaliliśmy się od tej epoki tak bardzo, abyśmy nie potrafili uchwycić jej sensu. Interesujące byłoby umieszczenie akcji książki w Średniowieczu, ale wymaga to większego skoku. Życie kobiet i mężczyzn nawet w mieście połowy XVII wieku znacząco się różni. A w XVIII stuleciu, jak już mówiliśmy, zaczyna się nowoczesność.

To jest rodzaj zwierciadła, lustra dla nas? 

Tak, to rodzaj lustra, w którym wyglądamy inaczej, ale jesteśmy w stanie się w nim rozpoznać.

Główny bohater "Przemyślnego bólu" - James Dyer- rodzi się z pewną przypadłością: nie odczuwa bólu ani przyjemności. Nie czuje nic, a jego ciało regeneruje się ze zdumiewającą szybkością. Skąd pan zaczerpnął pomysł na wykreowanie tej postaci?

Mam nadzieję, że odpowiem Panu na to pytanie. Pierwotnie miałem niejasną ideę powieści, która rozgrywałaby się w świecie osiemnastowiecznej medycyny. Właściwie nie wiedziałem jeszcze, ani co miałoby się w niej zdarzyć, ani kto miałby się znaleźć w tej opowieści. Bohater tej książki James Dyer pojawił się w mojej świadomości, wskoczył do mojej głowy, pewnego popołudnia, chyba w pewnej bibliotece. Pomyślałem po prostu, co by się stało, gdyby człowiek nieodczuwający bólu pojawił się w świecie, w którym ludzie doświadczają bólu, nie będąc w stanie się przed nim bronić. W tym czasie nie było jeszcze środków znieczulających. W niewielkim stopniu można się było oprzeć fizycznemu cierpieniu. Operacje były przeprowadzane bez znieczulenia. I nagle pojawia się człowiek, który tego nie czuje. Kim byłaby taka postać? Pewnego razu przyszła mi do głowy podobna myśl. Powieść nagle, w jednej chwili, stała się możliwa. Natychmiast ujrzałem, jak taka książka będzie wyglądała. Potrzebuje pan takich momentów jako pisarz, bo tak te sprawy się rodzą. Konieczne są takie mgnienia, trwające być może minutę lub dwie, które tak naprawdę są iluminacjami. Rzucają światło na cały projekt, zajmujący potem dwa, trzy lata.

To jest jak Oświecenie.

Tak, to był mój mały moment Oświecenia. 

Czytałem ostatnio o bardzo interesującej antycznej teorii na temat "zdolności kształtowania". W pana książce dziecko spłodzone na lodzie, wedle tej teorii, będzie w życiu "zimne" ("nieczułe"). Może dodam parę słów wyjaśnienia dla naszych słuchaczy: matka Jamesa Dyera - Elisabeth - uległa pożądaniu nieznajomego mężczyzny podczas jazdy na łyżwach. Jak rozumiano tę koncepcję w epoce Oświecenia? A dziś? Czy to jest wyłącznie rodzaj pańskiej gry literackiej, czy coś więcej?

Przypuszczam, że tu w grę wchodzą elementy zmyślenia i baśniowości. Ta koncepcja, o której pan mówi, krążyła -podejrzewam- przez długi czas. Jest taka sławna, pełna komizmu powieść pióra Laurence'a Sterne'a pt. "Tristram Shandy", w której tytułowy bohater uważa, że jego problemy życiowe biorą się stąd, iż jego ojciec w chwili, gdy go płodził,  martwił się o to, czy nakręcił zegar w domu, zamiast koncentrować się na tym, na czym powinien się skoncentrować.  To jest właśnie ta teoria związana z momentem poczęcia decydującym o dalszym życiu. Nie wiem, czy  w ogóle da się udowodnić związek pomiędzy okolicznościami poczęcia a późniejszym charakterem lub przeznaczeniem. Jednak dla celów samej książki ... Moja powieść zawiera także elementy baśniowe. Dbałem o to, żeby dekoracje były realistyczne. Starałem się być bardzo skrupulatny, moje studia były bardzo staranne, mam nadzieję. Jednak w ramach tego realizmu roztaczam coś z ducha bajki.

Pamiętam, że w "Tristramie Shandym" penis głównego bohatera został przycięty przez okno. ( To przypadkowe obrzezanie chłopczyka, było wynikiem nieszczęśliwego wypadku- służąca wystawiła malca przez okno za małą potrzebą i okiennica spadając zraniła jego męski organ. - przyp. B.Z.)  

(Śmiech) To prawda. "Tristram Shandy" to bardzo niezwykła książka.

Można powiedzieć, że jedna z pierwszych postmodernistycznych powieści.

Absolutnie tak! Te całkowicie zaczernione strony! Dzieło Sterne'a jest bardzo zabawne. I na swój sposób wspaniałe.

Jestem bardzo ciekaw, ile prawdy, a ile literackiego zmyślenia jest w pańskich powieściach. Już pan nam opowiedział o bajkach i baśniach. Fabuła "Oczyszczenia" koncentruje się wokół paryskiego Cmentarza Niewiniątek, autentycznej zlikwidowanej nekropolii. A co jeśli chodzi o motyw gabinetu osobliwości, pokazów dziwadeł w "Przemyślnym bólu"? Czy osoba nieodczuwająca bólu kiedykolwiek żyła i była aktorem w tego typu przedstawieniach?

Jest taka choroba o podłożu genetycznym. Ludzie, którzy na nią cierpią, a jest to prawdziwe cierpienie, nie odczuwają fizycznego bólu, co stanowi dla nich ogromny problem. Mogą chodzić, mając połamane kości. Mogą opierać się o piece, nie zdając sobie sprawy, że mają oparzenia. Są więc właściwie w stanie permanentnego zagrożenia. Mnie jednak nie chodziło o to, by opisać przypadki kliniczne. Powtórzę, chciałem po prostu rozgrać to w postaci fikcji. Jeśli chodzi o pokazy dziwadeł, to w takich widowiskach zawsze wykorzystywano coś, co było właśnie osobliwe. Jestem absolutnie przekonany, że gdyby w ręce właściciela takiego gabinetu trafił ktoś taki jak James Dyer, zostałby przez niego zatrudniony. Czy to się kiedyś zdarzyło naprawdę? Nie wiem. Wie Pan, tworzę bazując na własnej wyobraźni. Czerpię tyle, ile mogę z mojej wiedzy o epoce, korzystam z moich badań i obserwacji. Jednak potem to już całkowicie popuszczam wodze fantazji. 

Jakie jest źródło pana fascynacji ludzkimi osobliwościami, takimi jak syjamskie bliźniaczki Ann i Anna w "Przemyślnym bólu"?

Bohater spotyka te dziewczęta w domu kolekcjonera. Człowiek, który "zbiera" takich ludzi jak James i syjamskie bliźniaczki jest najwyraźniej człowiekiem uczonym, ale także kimś, kto organizuje rodzaj cyrku. Przypuszczam, że myślałem o pomieszaniu dziedzin nauki i showmeństwa w XVIII wieku. To jedna z bardzo interesujących kwestii. Często trudno ocenić, gdzie kończyło się widowisko, a gdzie zaczynała się nauka. Pewnego razu pomyślałem o syjamskich bliźniaczkach, potem o Jamesie i o  tym, jak mogliby się polubić. To było zbyt przyjemne, aby to tak zostawić. Musiałem pozostać z nimi wszystkimi.

Niestety nasz "show" dobiega końca. Proszę o wybaczenie. Chciałbym powiedzieć, że podziwiam pana literacki warsztat oraz artyzm pańskich słów i obrazów. Bardzo dziękuję za pańską książkę i za ten wywiad.

Dziękuję Panu za sympatyczne pytania. To było bardzo miłe.                                    

PRZECZYTAJ ESEJ BOGDANA ZALEWSKIEGO NA TEMAT POWIEŚCI ANDREW MILLERA "OCZYSZCZENIE" ORAZ POSŁUCHAJ WYWIADU Z AUTOREM TŁUMACZENIA.