Szturm na szkołę w Biesłanie, gdzie terroryści przetrzymują ponad 300 osób, jest możliwy. Ale wydaje się, że rosyjskie władze rozważają także inny scenariusz - wypuszczenie terrorystów i przepuszczenie ich w konwoju do Inguszetii.

Szturm na szkołę jest bardzo prawdopodobny. Jeśli jednak do niego dojdzie, na pewno zginą cywile. Prezydent Putin jest więc teraz w wyjątkowo trudnej sytuacji – z reguły nie ulega terrorystom, ale teraz gra idzie o gigantyczną stawkę - poświecenie dzieci. A tego i mieszkańcy Biesłany, i Rosja, i cały świat by mu nie wybaczyły.

Przeprowadzenie akcji odbicia zakładników w Biesłanie będzie bardzo trudne. Teatr na Dubrowce to ogromny budynek, specjednoski mogły się dostać do środka spod ziemi, a i tak zginęli zakładnicy. Do budynku w Osetii trudno będzie się zbliżyć niezauważonym, szkoła jest znacznie mniejsza, a zamachowcy na każdy znak sygnalizujący atak zdetonują materiały wybuchowe.

Ale jest oczywiście drugie rozwiązanie – utworzenie kanału, przez który terroryści bezpiecznie opuszczą Osetię. To z pewnością niekomfortowe wyjście dla rosyjskich władz, ale bezpieczniejszym dla zakładników. Ten scenariusz jest najwyraźniej brany pod uwagę.

Tym bardziej, że - jak mówi pan Wojciech, Polak pracujący w Biesłanie - słyszałem taką wypowiedź, że jeżeli powtórzy się sytuacja z Moskwy, to zarówno terroryści nie wyjadą z Biesłanu, problemy będą miały także siły bezpieczeństwa. To są narody kaukaskie – one mogą nie dbać o dzieci, bić je, ale broń Boże, żeby ktoś je zabijał.

Wypuszczanie terrorystów i pozwalanie na odjazd już się zdarzało. Tak było w 1995 roku w Budionnowsku. Niecały rok później w Kyzlarze też taki był początek, choć później, w miejscowości Pierwomajskoje na granicy Czeczenii, konwój został zaatakowany z ziemi i powietrza.