Były premier, odchodzący prezes Pekao SA ma już zapewnione miejsce w nowej Radzie. I ma dobrać sobie współpracowników, tak, by ekipa PO była zgodna i miała większość pozwalającą podejmować decyzje.

Jak ustaliłam nieoficjalnie, to właśnie od Jana Krzysztofa Bieleckiego będzie zależało, kto zasiądzie w nowej Radzie. Oficjalnie kandydatów zgłaszają Sejm, Senat i Prezydent, ale ci z ramienia parlamentu muszą być "naznaczeni" przez Bieleckiego. Skompletowaną przez niego listę nazwisk rząd zasugeruje klubowi Platformy

Obywatelskiej. W sumie PO i PSL mają do obsadzenia 6 miejsc w 10 osobowej Radzie. Pięć ma wziąć Platforma, szóste przypadnie PSLowi. Na liście PO są już profesor Jan Winiecki (słynny oponent prezesa NBP) i były wiceprezes NBP, były ekonomista Pekao SA Andrzej Bratkowski. Do nich ma dołączyć jeszcze człowiek z rynku. Do tej pory mówiło się o Andrzeju Rzońcy z Forum Obywatelskiego Rozwoju, ale to człowiek bardzo blisko związany z Leszkiem Balcerowiczem, więc po tym jak Bieleckiemu powierzono skompletowanie Rady, szanse Rzońcy gwałtownie spadły. Z ramienia PSLu do Rady ma wejść wiceminister finansów Elżbieta Chojna-Duch.

Prezydent może wyznaczyć 3 osoby. Na jego liście znajdą się prawdopodobnie Ryszard Bugaj, Adam Glapiński i Zyta Gilowska. Dziesiątym członkiem RPP jest wybrany za rządów PiS szef NBP Sławomir Skrzypek.

Platformie zależy na tym by jej ekipa była zgrana i zgodna - tak, by miała w Radzie większość i mogła forsować swoje decyzje. Nie tylko w sprawie stóp procentowych, czyli ceny kredytu. Ta Rada będzie też miała nowe zadanie - przygotować Polskę do wejścia do strefy euro. Dlatego dla Platformy ten przyczółek jest tak istotny.