Pieniędzy wystarczyło do sierpnia, od września bezrobotni leczeni są na kredyt. Pieniędzy nie dostają wojewodowie, od nich urzędy pracy, a później ZUS. Ten z kolei nie przekazuje ich do NFZ, a ten placówkom służby zdrowia i koło się zamyka. Stopa bezrobocia na Lubelszczyźnie sięgnęła 11,7 procent i jest o prawie procent wyższa od krajowej.

Kryzys to jedno, a złe oszacowanie liczby bezrobotnych to drugie. Na Lubelszczyźnie jest ich o 20 tysięcy więcej, niż zakładano. Bezrobocie wzrosło, poza tym wiele osób wróciło zza granicy. Do września wypłacono 42 miliony złotych, z czego 13 dołożył wojewoda. Wciąż brakuje 16 milionów - mówi Rafał Przech z Urzędu wojewódzkiego w Lublinie.

Gdyby nie porozumienie zawarte na szczycie, że ZUS nie będzie na urzędy nasyłał komornika, bezrobotni nie mieliby prawa do leczenia.

W samym Lublinie jest blisko 14 tysięcy bezrobotnych, z czego ponad 11 tysięcy bez prawa do zasiłku. A ofert - lepiej nie mówić. Liczba z około 500 miesięcznie spadła do około 300. Tenedencja będzie się teraz utrzymywać, ponieważ skończyły się roboty sezonowe i prace w budowlance na zewnątrz. Tak będzie prawdopodobnie do marca, kwietnia prognozuje Artur Seroka z Miejskiego Urzędu Pracy w Lublinie. Najgorzej jest z pracą dla osób po studiach. Mamy kilka uniwersytetów i dużo prywatnych uczelni i stąd problem.

Ministerstwo za zaległe składko zdrowotne dla bezrobotnych ma zapłacić w przyszłym roku. Pytanie, czy wytrzyma to służba zdrowia, która leczy ich na kredyt.