Tragicznie zakończyła się nocna służba dla ochroniarza w Policach w zachodniopomorskiem, który patrolował port przeładunku amoniaku. Bezdomny, mieszkający w altanie na terenie portu, oblał go żrącym kwasem. Jednak z relacji bezdomnego wynika, że to ochroniarz wcześniej chciał podpalić jego schronienie.

Bezdomny Marek Ł. sam zawiadomił policję o tym co się stało. Co więcej prosił, aby poszkodowanemu ochroniarzowi pomocy udzielili jego koledzy. Ci odmówili, pewnie dlatego, że obydwaj byli pijani. Wreszcie na miejsce przybył patrol policji i po wysłuchaniu relacji bezdomnego funkcjonariusze udali się do pomieszczeń ochrony. Tam zastali pracownika portu przeładunkowego amoniaku, ochroniarza zakładu i poszkodowanego mężczyznę: "Na jego twarzy były ślady poparzenia. Lekarz po udzieleniu pierwszej pomocy stwierdził, iż z dużym prawdopodobieństwem mężczyzna ten utraci wzrok" - powiedział nadkomisarz Krzysztof Targoński. Dodał, że cała trójka spożywała wcześniej alkohol. Wydaje się więc prawdopodobnym, że po spotkaniu przy kieliszku jeden z nich groził bezdomnemu podpaleniem altanki. Teraz trwają czynności wyjaśniające całe zdarzenie. Z pewnością ochroniarze odpowiedzą za nieudzielanie pomocy koledze i za to, że pilnowali składowiska amoniaku pod wpływem alkoholu. Nie wiadomio też czy bezdomny nie przekroczył granicy obrony koniecznej. Za nieudzielenie pomocy poszkodowanemu koledze oraz niedopilnowanie swoich obowiązków, ochroniarzom grozi od roku do 10 lat więzienia.

foto Archiwum RMF

11:10