Były szef sportu Jacek Dębski został zastrzelony w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 roku przed restauracją na warszawskiej Saskiej Kępie. Odnaleziony na ulicy w pobliżu Mostu Poniatowskiego przez przechodnia, trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie i zmarł po kilku godzinach.

Dębski i Jeremiasz Barański to dalecy kuzyni, ich rodzina pochodziła z Wołynia. O pokrewieństwie Dębski miał się dowiedzieć przypadkiem, około roku przed swoją śmiercią. Według prokuratury, motywem zabójstwa Dębskiego było zagarnięcie przez "Baraninę" równowartości 400 tys. dolarów, które Dębski wpłacił na konto austriackiego banku.

W sprawie pojawia się też Halina G. ps. "Inka", ostatnia osoba, która widziała Dębskiego żywego. Od 1998 r. miała pracować dla "Baraniny". Prokurator zarzuca "Ince", że 11 kwietnia 2001 r. na polecenie Jeremiasza Barańskiego przekazane przez telefon komórkowy wyprowadziła Dębskiego z restauracji, gdzie były minister ze swymi znajomymi świętował urodziny. Gdy spacerowali nad Wisłą, podszedł do nich zabójca i z bliskiej odległości strzelił Dębskiemu w głowę.

Prokuratura ustaliła, kto zabił Dębskiego. Miał to zrobić Tadeusz M. ze Śląska, człowiek "Baraniny" podejrzewany także o inne przestępstwa. Latem 2002 r. przebywał w jednym ze śląskich aresztów, gdy nieoczekiwanie przetransportowano go do Warszawy i postawiono mu zarzut zabójstwa Dębskiego. Nad ranem następnego dnia Tadeusz M. już nie żył. Powiesił się w celi mokotowskiego więzienia. Proces „Inki” toczy się w Warszawie.

foto Archiwum RMF

12:00