Miliony sztuk amunicji pozostałej po II wojnie światowej kryje jeszcze pas polskiego wybrzeża. Na dnie morza zalegają torpedy, pociski moździerzowe, artyleryjskie i beczki z trującym iperytem.

Najwięcej niebezpiecznych znalezisk notuje się w sezonie turystycznym. Niestety, żadnej instytucji w Polsce nie stać na masowe szukanie i wydobywanie niewybuchów czy niewypałów. Poszczególne gminy muszą sobie z tym radzić same. Mogą one wynająć specjalistyczne firmy lub zlecić rozminowywanie Marynarce Wojennej.

Oba rozwiązania sporo kosztują – wojsko używa np. do tego trałowców, wyposażonych w specjalistyczny i kosztowny sprzęt. Sęk w tym, że niebezpieczne pozostałości nie są zgromadzone w jednym miejscu, ale porozrzucane po całym wybrzeżu, na różnych głębokościach. Często jest więc tak, że to samo morze odsłania swe tajemnice i dopiero wtedy do akcji rusza wojsko.