Pokojowe poddanie się Dżalalabadu, niecałe dwa tygodnie temu wynegocjował osobiście, pod osłoną nocy, Osama bin Laden. Tak przynajmniej twierdzą mieszkańcy miasta, którzy w przeszłości blisko współpracowali z saudyjskim terrorystą. Ich zeznania przytacza dzisiejszy brytyjski „The Daily Telegraph”. Sojusz Północny rozpoczął szturm na północnoafgańskie miasto Kunduz.

Talibowie nie oddali jeszcze tylko dwóch większych miast w Afganistanie - Kandaharu na południu i Kunduz na północy kraju. Dzisiejszej nocy Sojusz Północny rozpoczął szturm na Kunduz. Szans na pokojowe poddanie się miasta raczej nie ma, ale doświadczenia tej wojny uczą, że wszystko jeszcze się może zdarzyć. W tej chwili wszystko wskazuje jednak na to, że los Kunduz jest już przesądzony. Trwające od kilku tygodni próby wynegocjowania pokojowego poddania miasta spełzły na niczym. Przewaga wojsk Sojuszu Północnego nad obrońcami miasta jest bardzo duża, Talibowie i najemnicy odcięci są też od zaopatrzenia. Jeżeli więc rozpoczęty w nocy atak okaże się frontalnym natarciem, obrońcy miasta nie będą mieli szans. Miasto może się więc zamienić w krwawą łaźnię. W Kunduz walczy około trzech tysięcy zagranicznych najemników: Arabów, Pakistańczyków i Czeczenów. Mudżahedini z Sojuszu zapowiedzieli już, że nie będą mieli dla nich litości, a po doniesieniach z Mazar-i-Szarif, w którym po zdobyciu miasta znaleziono kilkaset ciał Talibów i ich sprzymierzeńców – wiadomo, co brak litości oznacza. Przed jatką w Kunduz ostrzega ONZ, ale w tej chwili wydaje się, że te ostrzeżenia nic już nie dadzą. Oprócz Kunduz na północy, broni się jeszcze Kandahar na południu, ale tam są jeszcze szanse poddania miasta. W tej ostatniej sprawie wciąż trwają negocjacje telefoniczne między oblegającymi, a obleganymi. Tymczasem przywódca afgańskich Talibów - mułła Mohammad Omar, wyznaczył zastępcę, który w jego imieniu ma kierować wojskami Talibów. Sam został przewieziony w bezpieczne miejsce i zamierza pozostać w ukryciu. Zastępcą Omara został mułła Achtar Mohammad Usmani.

rys. RMF

08:35