Załoga polskiego jachtu, który w poniedziałek rozbił się w Kanale Beagle, w Ziemi Ognistej została już przetransportowana do portu Ushuaia, na południu Argentyny. Przywieziono tam także ciała dwóch ofiar śmiertelnych: kapitana i jego brata. Pięciu ocalałych rozbitków czuje się dobrze. Prawdopodonie wrócą do kraju w sobotę.

Trzy osoby zostały przewiezione na badania do szpitala argentyńskiej marynarki wojennej w Ushuaia. Jeden z załogantów ma ranę głowy, ale niezagrażającą życiu - poinformowała rzeczniczka ambasady RP w Buenos Aires Edyta Kwiatkowska-Faryś. Dodała, że ocaleni dziękują za pomoc marynarce wojennej.

Żeglarze nie skorzystali z zaproszenia na okręt marynarki wojennej i zdecydowali się zostać w hotelu w Ushuaia; będą tam przebywać do soboty, kiedy to najprawdopodobniej wylecą do Polski - przekazała rzeczniczka.

Według polskiej placówki, na miejscu jest przedstawiciel agencji, reprezentującej właściciela jachtu. Z kolei w drodze do Argentyny jest przedstawiciel armatora. Ambasada nie ma informacji na temat stanu wraku. Argentyńska prasa podaje, że polski jacht ma złamany maszt i inne uszkodzenia.

Jacht "Nashachata" był w trakcie rejsu dookoła świata (ze zmieniającymi się załogami), który miał się zakończyć w końcu października przyszłego roku. Trasa obecnego etapu wiodła wokół przylądka Horn. Jacht miał wypłynąć i powrócić do Ushuaia, a po drodze odwiedzić naukowców w polskiej stacji im. Arctowskiego na Antarktydzie.