Wenecja już od ponad dwóch tygodni żyje w rytmie syren ostrzegających przed wyjątkowo intensywnymi przypływami morza. Mieszkańcy po ich usłyszeniu mają niespełna godzinę na uprzątnięcie wszystkiego, co może zostać zalane przez wodę.

W ostatnich dniach zdarzało się, że poziom morza przewyższał o blisko półtora metra swój normalny stan. Oznacza to, że na przykład po placu św. Marka pływają gondole, ponieważ woda sięga tam aż połowy uda. Wenecjanie takie powodzie nazywają „aqua alta” co znaczy wysoka woda. Zdarzają się one od zawsze – prawie każdej zimy, ale w tym roku trwają rekordowo długo. Dzisiaj mija 18 dzień takiej sytuacji. Oczywiście miasto nie jest pod wodą przez cały czas. Przypływy i odpływy następują po sobie na przemian co 6 godzin. Stan maksymalny poziom morza osiąga około 9 rano i 9 wieczorem. Pomiędzy wszyscy coś suszą i sprzątają – i oczywiście są zmęczeni. "Gdy wyją wieczorem syreny wiem, że noc spędzę w sklepie. Nigdy bowiem nie jestem pewna ile w nim będę miała wody – czy 10 cm czy może 40. Trzeba więc czuwać i w razie czego przesuwać wszystko na wyższe półki, no a potem sprzątać” – skarżyła się Laura, właścicielka sklepu obuwniczego mieszczącego się nieopodal placu św. Marka.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Tomasza Surdela:

01:20