Brytyjska firma poprawiła jedną z dyrektyw Komisji Europejskiej, napisaną po angielsku. Językoznawcy mają nadzieję, że ich interwencja zostanie doceniona przez ludzi odpowiedzialnych za użycie mowy Szekspira w oficjalnych dokumentach Unii Europejskiej.

W dokumencie opisującym europejskie wymogi bezpieczeństwa dla producentów zabawek, znalazło się zdanie złożone z ponad tysiąca słów. Brytyjscy angliści rozpisali je na 36 mniejszych zdań. Z tekstu usunięto złożenia frazeologiczne typu: "w związku z powyższym", "w nawiązaniu do" - w sumie z niezgrabnej językowo dyrektywy wyrzucono ponad 200 słów. Jak powiedział właściciel firmy, która poprawiła dyrektywę, to tylko wierzchołek góry lodowej – niektóre z ocenionych dokumentów wymagałyby kilkuset godzin pracy wielkiego sztabu lingwistów. Brytyjczycy z przymrużeniem oka traktują biurokratyczny regres swego języka – na Wyspach proces ten nazywany jest "mową z Brukseli" lub "eurobulgotem". Brytyjczycy pracujący dla Komisji Europejskiej przyznają, że często nie rozumieją własnego języka.

14:00