Próby wykrycia sprawców ataków terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie to największe śledztwo w historii USA. Tym trudniejsze, że prowadzone jest pod presją strachu przed kolejnymi zamachami. Niezwykle pomocne mogą okazać się "czarne skrzynki" czterech uprowadzonych samolotów. Na razie znaleziono trzy z nich.

Śledztwo kręci się głównie wokół saudyjskiego miliardera - terrorysty Osamy bin Ladena. Biały Dom jest w 95 procentach pewien jego winy. Jak ujawnili anonimowi urzędnicy amerykańscy, w śledztwie badana jest możliwość, że część terrorystów pozostaje na wolności i nadal może stanowić poważne zagrożenie. W Nowym Jorku aresztowano wczoraj 10 osób, gdy niezależnie od siebie, dwie grupy ludzi pochodzenia arabskiego, próbowały dostać się na pokład samolotów. Jeden z mężczyzn miał fałszywą licencję pilota. Pięciu innych - jak się okazało - usiłowało dostać się do samolotów we wtorek, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy porwano maszyny wykorzystane później w atakach na Pentagon i World Trade Center. Zostali wówczas zawróceni i zniknęli.

FBI w całym kraju i zagranicą poszukuje ludzi, którzy uczyli się pilotażu, ludzi związanych w ten czy inny sposób z porywaczami i osób, które w ostatnim czasie próbowały dostać się do USA. Agenci przeglądają listy pasażerów z samolotów, które latały we wtorek, ale nie zostały porwane. Urwał się natomiast mocno nagłośniony przez media ślad domniemanych braci Bukhari, którzy rzekomo uczestniczyli w kursach pilotażu na Florydzie i pilotowali samoloty, które uderzyły w World Trade Center. Okazało się, że Adnan Bukhari z Vero Beach żyje i został przesłuchany na Florydzie przez FBI, a Ameer Adnan zginął rok temu w katastrofie małego samolotu. Teraz w centrum zainteresowania FBI są dwaj inni ludzie: Mohamed Atta i Marwan Alshehhi, którzy uczęszczali na kurs pilotażu na Florydzie. Według informacji, jakie napłynęły z Niemiec, należeli oni do grupy ekstremistów islamskich, która planowała ataki na USA. Do grupy tej należało trzech z zamachowców, którzy zginęli podczas ataków w USA. Dwaj z nich to właśnie Atta i Alshehhi. Jak podały władze niemieckie, obaj pochodzili ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Część przesłuchiwanych dwa dni temu osób zatrzymano w związku z naruszeniem przepisów imigracyjnych. Tak stało się z zatrzymanymi na Florydzie i w Minnesocie, gdzie są szkoły pilotażu. Minęło jednak 48 godzin, jakie ma na wyjaśnienia urząd imigracyjny, a ludzi tych nie zwolniono. Może to oznaczać, że dziś zostaną im przedstawione zarzuty. Przypomnijmy: do tej pory nikt nie został oficjalnie oskarżony w związku z zamachami. Prowadzący śledztwo odnaleźli już "czarne skrzynki" z trzech samolotów. Urządzenia rejestrujące parametry lotu i nagrywające rozmowy załogi mogą naprowadzić na jakiś ślad. Na razie FBI dysponuje nagraniem rozmów między pilotami i kontrolą lotów z części lotu maszyny, która rozbiła się w Pensylwanii. Nie ujawniają jednak ich treści. Śledztwo w sprawie wtorkowych zamachów rozciąga się też poza Ocean. W Niemczech policja aresztowała wczoraj pracownika lotniska w Hamburgu. Dziś został on wypuszczony. Agenci FBI polecieli na Azory, by tam przesłuchać dwóch zatrzymanych niedawno Irańczyków. Władze meksykańskie podały, że na terenie ich kraju poszukuje się co najmniej 9 ludzi, którzy mogą być powiązani z zamachami.

15:45