- Nie mamy żadnych żądań. Chcemy jedynie, aby ludzie żyli dobrze -
powiedział w wywiadzie telewizyjnym lider ormiańskich zamachowców.
Jednocześnie zapowiedział, że jest gotów rozpocząć negocjacje w celu "pokojowego rozwiązania kryzysu".
Zachodni politycy krytykują zamach w ormiańskim parlamencie. Oburzony
jest szef brytyjskiej dyplomacji, Robin Cook, jak i otoczenie premiera
Tony Blaira. Napastników potępił również prezydent USA, Bill Clinton.
Uważa on, że był to czyn wyjątkowo bezsensowny, gdyż wymierzony w
ludzi, którzy budowali demokrację w Armenii. Pikanterii dodaje fakt, że
na godzinę przed zamachem, Armenię opuścił zastępca amerykańskiego
Sekretarza Stanu - Strott Talbot. Przebywał on na Kaukazie, by uczestniczyć w rozmowach na temat przyszłości Górnego Karabachu.Przypomnijmy, region ten - bogaty w złoża ropy naftowej - stanowi łakomy kąsek zarówno dla Armenii, jak i sąsiedniego Azerbejdźanu.
W wyniku strzelaniny w parlamencie - zginął premier Wazgen Sarkisjan i
co najmniej siedmiu innych przedstawicieli władz tego kraju. Jak podaje
ormiańska telewizja, napastnicy nadal przetrzymują ponad 150 osób.