Związkowcy ze Stoczni Gdynia nie dają za wygraną. Protest części załogi trwa już czwarty dzień. Za udział w strajku zwolniono prawie 120 stoczniowców. Teraz więc, dodatkowym postulatem związkowców jest przywrócenie do pracy zwolnionych kolegów.

Nie wiadomo jednak, czy zwolnieni stoczniowcy wrócą do pracy – prezes zakładu Janusz Szlanta obiecuje, że dokładnie przeanalizuje każdy przypadek zwolnienia: „Będziemy się nad każdym przypadkiem pochylać indywidualnie, ponieważ oni w tej chwili są w procesie zwalniania. Jest nam niesłychanie przykro, że czasami dotyka to ludzi bardzo zasłużonych dla stoczni”. Strajk w Stoczni Gdynia zorganizował związek Stoczniowiec. Nie popiera go ani "Solidarność" ani OPZZ. Janusz Śniadek wiceszef Komisji Krajowej "Solidarności" uważa, że postulaty stoczniowców są całkiem realne do wynegocjowania i strajk nie jest konieczny. „Te sprawy, które są w tej chwili przedmiotem negocjacji, bo te negocjacje między związkami a kierownictwem zakładu trwają niezależnie od tej akcji, one są do załatwienia w drodze negocjacyjnej. Ta cena, którą płacą niektórzy jest niepotrzebna.” - mówi Janusz Śniadek. Posłuchaj także relacji trójmiejskiego reportera RMF Roberta Gusty:

Strajkujący domagają się między innymi podwyżek płac, wypłat z funduszu

awansowego i zaprzestania restrukturyzacji stoczni. Jednak po zwolnieniach najważniejszym postulatem stało się przywrócenie do pracy zwolnionych związkowców. Wśród postulatów znalazły się również punkty o przywrócenie posiłków regeneracyjnych i godne traktowanie. Robotnicy twierdzą, że nie mają zapewnionych środków bezpieczeństwa pracy: masek i okularów ochronnych.

Foto: RMF

06:00