W roku 1968 Europa stała na krawędzi wojny - twierdzi brytyjski tygodnik Observer, powołując się na dokumenty ujawnione wczoraj przez rząd w Londynie. Powodem konfliktu była planowana przez Moskwę inwazja na Rumunię, a być może także na Jugosławię. Z odtajnionych materiałów wynika, że rząd Harolda Wilsona był skłonny zdecydować się na interwencję zbrojną, która nieuchornnie doprowadziłaby do wojny ze Związkiem Radzieckim. Zarządzono nawet przygotowania zapasów żywności i opracowano plan mobilizacji.

Głównym zwolennikiem przeciwstawienia się siłą sowieckiej ekspancji był ówczesny minister oborny Denis Healey. Przekonywał on, że jeżeli Armia Czerwona opanuje Rumunię, nic nie powstrzyma ZSRR przed dalszymi podbojami: w Finlandii, Szwecji, Iranie, a przede wszystkim w Grecji i Turcji - krajach NATO, będących bliskimi sojusznikami Wielkiej Brytanii.

Do inwazji na Rumunię nie doszło. Napięcie opadło i widmo wojny zostało zażagnane. Jednak zdaniem brytyjskiego historyka Bena Pimlotta, biografa premiera Wilsona, fakt, że Moskwa nie zdecydowała się użyć siły na Bałkanach miał więlkie znaczenie dla zachowania pokoju w Europie. Większe nawet niż późniejsza decyzja Moskwy o nie używaniu Armii Czerwonej w walce z "Solidarnością" w Polsce.

Wiadomości RMF FM 13:45