19 polskich turystów zostało rannych w wypadku autobusu w Mohelnicy na Morawach w Czechach. Życiu rannych nie grozi żadne niebezpieczeństwo, pod opieką czeskich lekarzy pozostają jeszcze cztery osoby.

Do wypadku doszło ok. 4.00 rano. Piętrowy autokar, wiozący 71 Polaków z wycieczki do Chorwacji, nie zmieścił się pod wiaduktem kolejowym, w który uderzyła górna część pojazdu.

Większość rannych odniosła jedynie niewielkie obrażenia; życie żadnego z Polaków nie jest zagrożone - powiedział szef stacji pogotowia ratunkowego w Ołomuńcu, Milan Brazdil. W chwili uderzenia autokaru w wiadukt większość pasażerów na górnym pokładzie spała, dlatego ich obrażenia nie są poważne. To głównie rany cięte i stłuczenia. Większość pasażerów autokaru jest już w drodze do Polski.

W akcji ratunkowej interweniował śmigłowiec sanitarny. Cztery osoby z poważniejszymi uszkodzeniami szczęki i kręgów trafiły do specjalistycznego szpitala klinicznego w Ołomuńcu. Dwie z nich jeszcze dziś opuszczą szpital, podobnie jak pozostali ranni, którym pomocy udzielono w Szumperku i Szternberku. Dwie osoby pozostaną w Ołomuńcu na obserwacji.

Czescy policjanci przypuszczają, że polski kierowca pobłądził w Mohelnicy i pojechał niewłaściwą trasą w stronę przejścia granicznego Mikulovice-Głuchołazy. Droga, nad którą znajduje się wiadukt kolejowy, prowadzi do niewielkiej miejscowości Trzesztina, skąd nie można dojechać do żadnego przejścia granicznego.