Życiu rannych w Kosowie polskich policjantów nie zagraża niebezpieczeństwo. Polacy zostali wczoraj zaatakowani granatami i ostrzelani. Jeden z nich odniósł poważniejsze obrażenia, rany pozostałych 14 są niegroźne. 4 poszkodowanych opuściło już polowy szpital i jeśli będą chcieli wrócić do Polski mogą to zrobić w każdej chwili.

Do incydentu doszło, gdy policjanci chcieli rozproszyć tłum na granicy oddzielającej serbską i albańską część Mitrowicy. Zdarzenie miało miejsce przy posterunku policji zajmującym się kontrolą pojazdów. Jak mówi dowódca polskiej jednostki w Kosowie Jerzy Szczytyński, przy posterunku zebrał się tłum około 100 osób, które starały się uniemożliwić policjantom wykonywanie obowiązków. Na pomoc został wezwany pluton Polaków.

"Po przybyciu na miejsce rozwinęli tyralierę. Tarczami osłaniali pozostałych policjantów, przed lecącymi w ich stronę kamieniami, butelkami. W trakcie tych czynności zostały też rzucone dwa granaty" – mówi Jerzy Szczytyński. Oprócz 15 Polaków, rany odniosło także 3 funkcjonariuszy z USA.

To pierwszy przypadek ataku na polskich policjantów pełniących misję zagraniczną. Służą oni w elitarnej międzynarodowej jednostce w administrowanym przez ONZ Kosowie. Wielu wywodzi się z grup antyterrorystycznych.

foto Archiwum RMF

07:45