"Za chwilę trauma społeczna opadnie, prezydent Adamowicz zostanie pochowany i obawiam się, że będzie dokładnie to samo, co wcześniej" – mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem prof. Robert Szwed – socjolog i medioznawca z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. "Osoba, która dokonała tego strasznego zabójstwa nie żyła w społecznej próżni. Ona wsłuchiwała się w głosy, które do niej docierały. Głosy często nawołujące do określonych agresywnych zachowań, ale też same często będące agresją" - tłumaczy.

"Za chwilę trauma społeczna opadnie, prezydent Adamowicz zostanie pochowany i obawiam się, że będzie dokładnie to samo, co wcześniej" – mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem prof. Robert Szwed – socjolog i medioznawca z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. "Osoba, która dokonała tego strasznego zabójstwa nie żyła w społecznej próżni. Ona wsłuchiwała się w głosy, które do niej docierały. Głosy często nawołujące do określonych agresywnych zachowań, ale też same często będące agresją" - tłumaczy.
Portret Pawła Adamowicza przy księdze kondolencyjnej w Warszawie / Tomasz Gzell /PAP

Krzysztof Kot, RMF FM: Czy tragiczna śmierć Pawła Adamowicza coś zmieni w dyskursie publicznym, w języku polityki, w zachowaniu ludzi?

Prof. Robert Szwed: Za chwilę trauma społeczna opadnie, prezydent Adamowicz zostanie pochowany i obawiam się, że będzie dokładnie to samo, co wcześniej. Trudno spodziewać się, analizując obecną sytuację żebyśmy mieli mieć do czynienia z czymś innym. Czeka nas bardzo trudny rok politycznie, podwójne wybory. To spowoduje, że wszystko wróci do tego, co było. Konieczna jest głębsza refleksja nad znaczeniem języka w życiu publicznym. Okazuje się, że brakuje świadomości, że język potrafi zranić czy zabijać. To język był przyczyną tego właśnie wydarzenia, ponieważ ta osoba, która dokonała tego strasznego zabójstwa nie żyła w społecznej próżni. Ona wsłuchiwała się w głosy, które do niej docierały. Głosy często nawołujące do określonych agresywnych zachowań, ale też same często będące agresją. Każdy z nas jest niestety rezultatem, sumą tych wszystkich wypowiedzi, które słyszymy, które są wielokrotnie powtarzane. Mówi się o tym, że słowo zapada w pamięć, w serce. Tak właśnie jest z językiem. Dlatego powstało pojęcie mowy nienawiści i dlatego ona jest również przedmiotem analizy, dyskusji nie tylko w sferze publicznej, ale również przedmiotem analizy naukowców. W niektórych krajach sugerują, aby doprowadzić do uchwalenia prawa, żeby tego typu mowa była zabroniona.

Teraz wydarzyła się tragedia, większość polityków zachowuje powściągliwość i tak będzie do pogrzebu. A potem znowu się zacznie?

Obawiam się, że tak właśnie będzie. Politycy niestety nie chcą zrozumieć, że chodzi o to, żeby się różnić, ale na argumenty. U nas, ale nie tylko, dominuje przekonanie, że wroga trzeba zniszczyć, wyeliminować. Często używane są do tego najgorsze oszczerstwa.

Ale skąd taki brak optymizmu?

Przez analogię. Mieliśmy jeszcze większą tragedię, choć oczywiście tej śmierci nie można umniejszać, czyli smoleńską. Szybko odezwały się głosy, które doprowadziły do zwielokrotnionej agresji. Historia kołem się toczy.


Nie ma żadnych przesłanek, że tym razem jednak będzie inaczej?

Ja ich nie widzę. Chociażby materiały w niektórych mediach, które budzą wstyd. Media politycznie sterowane, można mieć ogromne wątpliwości co do szczerości intencji polityków. Niestety często nie dążą do pojednania, ale podsycania. Podgrzewają sytuacje. Politycy mają ogromny wpływ na kształtowanie opinii. Dopóki nie wróci wzajemny szacunek pomiędzy politykami i różnienie się na argumenty, a nie niszczenie człowieka, lepiej nie będzie. Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Andrzej Duda powinni stanąć obok siebie i pokazać mimo różnic jedność. Skrajny język jednego czy drugiego ugrupowania powinien zostać schowany bardzo głęboko. Politycy powinni wyciągnąć bardzo daleko idące wnioski.

Po każdej traumie musi przyjść odreagowanie. Jakie będzie tym razem?

Wolałbym, żeby polegało na wyciszeniu. Zrozumieniu, jaką rolę pełni język w życiu publicznym. Natomiast nie spodziewam się, patrząc na komentarze w mediach społecznościowych, aby ta sytuacja mogła się radykalnie zmienić. Nawet dzisiaj mamy do czynienia z bardzo ostrymi wymianami komentarzy. Jeśli nie przyjdzie przykład z góry nic się zmieni. Ludzie patrzą na polityków, co mówią, w jaki sposób, jak traktują inne osoby. Jeśli ten pozytywny przykład nie przyjdzie z góry, wówczas nie możemy się spodziewać, że będziemy mieli do czynienia z rewolucyjną zmianę na poziomie mikro kontaktów międzyludzkich. A tym bardziej nie w mediach społecznościowych, które zapewniają większą anonimowość i możliwość wykorzystywania nawet najgorszego języka. Na pewno nie sprzyja kalendarz polityczny i podwójne wybory, ale też to, co obserwujemy nawet w ciągu ostatnich 24 godzin. Nie napawa mnie to ogromnym optymizmem. Nie daje przesłanek do tego, że życie polityczne publiczne i społeczne zasadniczo się zmieni.

Autor: Krzysztof Kot

Opracowanie: Maciej Nycz