Od 1 kwietnia kilkanaście urzędów centralnych administracji publicznej zniknie z urzędniczej mapy Polski. Ich obowiązki przejmą poszczególne resorty albo też w miejsce likwidowanych powstaną nowe struktury. A wszystko po to, by odchudzić armię urzędników, usprawnić ich pracę i wprowadzić oszczędności czyli w efekcie ulżyć podatnikom. Tak to przynajmniej wygląda z perspektywy pomysłodawców, ekipy Leszka Millera.

Opozycja te zmiany postrzega inaczej. Redukcja kosztów będzie pozorna. Chodzi przede wszystkim o to, by ze strategicznych stanowisk usunąć ludzi niewygodnych, namaszczonych jeszcze przez poprzedni rząd. Teza ta nie wydaje się wyssaną z palca, jeśli spojrzymy na Urząd Regulacji Telekomunikacji, który przekształci się w Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Chodzi o dostosowanie naszego prawa do unijnego – otwieramy rynek poczty na konkurencję. "W związku z czym musi powstać urząd, który będzie takim sędzią- rozjemcą, który będzie ten rynek regulował" – powiedział Krzysztof Heler, wiceminister infrastruktury. Po co więc tworzyć oddzielny urząd jeśli wystarczy poszerzyć ten już istniejący – wyjaśnia Heler.

Praktycznie oznacza to jednak, że jeden urząd się likwiduje by powołać w jego miejsce nowy. Czy oznacza to szumnie zapowiadane odchudzanie kadry czyli zwolnienia? "Być może również oznacza to odchudzenie w tym zakresie, w którym nie jest konieczne utrzymywanie takiej kadry" – mówi Heler. Oficjalnie zatem przekształcenie URT-u w URTiP jest uzasadnione. Warto jednak zwrócić uwagę na pewnie detal. Przy okazji likwidacji URT-u nastąpi wymiana prezesa. Kazimierza Ferenca z SKL-u, byłego wiceministra MSWiA zastąpi - jak wiadomo nieoficjalnie - niedawny członek KTRiTV, związany z SLD Witold Graboś.

foto Archiwum RMF

20:00