Od rana polska waluta znacznie się osłabiła. Piątkowa, pierwsza od kilkunastu lat, interwencja Narodowego Banku Polskiego nie wystarczyła na długo. Przed godz. 10 za franka szwajcarskiego trzeba było zapłacić 3,63 złotego - 6 groszy więcej niż o poranku.

Podobnie jest z pozostałymi walutami: euro zdrożało do 4,43 złotego, a dolar do 3,31 złotego.

Nasza waluta osłabia się dziś przede wszystkim z powodu sytuacji za granicą. Mamy tak zwaną ucieczkę od ryzyka spowodowaną przez kłopoty światowej gospodarki.

Dziś prawdopodobnie zostanie rozwiązany hiszpański parlament. To kolejny kraj w kolejce do bankructwa. Destabilizacja polityczna oznacza wstrzymanie reform i cięcia wydatków. To nie wróży dobrze tej gospodarce.

Postraszyły także Chiny. Szef banku centralnego w Pekinie Zhou Xiaochuan ogłosił, że jego kraj będzie miał problem z inflacją. Stwierdził, że kłopoty w Europie mocno odbiją się na gospodarce Państwa Środka. Możliwa jest więc tam podwyżka stóp procentowych, co sprawi, że Azjaci będą mieli mniej gotówki.

Ale są i pozytywne sygnały. Dziś rusza posiedzenie Parlamentu Europejskiego, na którym ma zostać przyjęty tak zwany sześciopak, czyli pakiet ustaw, które zakładają karanie zadłużających się krajów. Na giełdzie możliwe są więc wzrosty.