Rozumiałem stres tego dziecka, rozumiałem dokładnie jak ciężkie dla tego ojca (...) było jeszcze słuchanie płaczu swojego dziecka – mówi laureat tegorocznej nagrody World Press Photo. Z Jeanem Markiem Bouju rozmawiał amerykański korespondent RMF Grzegorz Jasiński.

Nagrodzona w tym roku fotografia przedstawia irackiego zakapturzonego więźnia, któremu żołnierze przecięli więzy, by mógł przytulić i uspokoić swojego kilkuletniego syna.

GJ: Ile wtedy zrobiłeś zdjęć?

JMB: Niewiele. Dwa lub trzy. Nigdy nie wiesz, czy ktoś nie będzie miał pretensji, że nie wolno - tu więźniowie, tu dziecko, tu żołnierze. Nie chciałem się specjalnie rzucać w oczy. Wolałem się tam długo nie kręcić. Jeśli nie masz pewności, jak twoja obecność zostanie przyjęta, robisz zdjęcie, bo na tym polega twoja praca, ale starasz się nie zwracać na siebie uwagi.

GJ: Dla wielu osób to zdjęcie pokazuje nadzieję, to nieco inny sposób patrzenia na tę wojnę?

JMB: Widziałem, że więzień był związany; dziecko widzi zakapturzonego ojca, druty kolczaste. Rozumiałem stres tego dziecka, rozumiałem dokładnie jak ciężkie dla tego ojca, w jego i tak trudnej sytuacji było jeszcze słuchanie płaczu swojego dziecka. To, że ojciec mógł go wziąć w ramiona, uspokoić, było dla mniej czymś dobrym, też uspokajającym.

Całość wywiadu korespondenta RMF z zdobywcą głównej nagrody World Press Photo możecie przeczytać w najnowszym numerze miesięcznika „Press”.

20:05