Wielkim fiaskiem zakończyła się druga runda wyborów prezydenckich w Serbii. Frekwencja wyborcza nie przekroczyła 50 proc. Do urn poszło zaledwie 45 proc. uprawnionych do głosowania. Oznacza to, że wybory są nieważne i trzeba będzie przeprowadzić nowe. Obowiązujące w Serbii prawo nie precyzuje dokładnie, w jakim czasie mogą zostać rozpisane kolejne wybory.

O fotel prezydenta walczyło dziś dwóch kandydatów, którzy w pierwszej turze zdobyli najwięcej głosów - obecny prezydent Jugosławii Vojislav Kosztunica i wicepremier Miroljub Labus. Ze wstępnych, niepełnych danych wynika, że Kosztunica zebrał niecałe 67 proc. głosów, a jego przeciwnik – 31 proc.

Labus, mimo że w pierwszej turze zdobył mniejsze poparcie (27,36 proc), to i tak jest zadowolony ze swojego wyniku. Po głosowaniu sprzed dwóch tygodni mówił: Jestem zadowolony z wyników bo zaczynałem od zera, a teraz zdobyłem milion głosów. Labus cały czas wierzy, że dziś zdoła wygrać.

Miroljub Labus uchodzi za liberalnego ekonomistę, głównego autora reform gospodarczych w Jugosławii po odsunięciu od władzy Slobodana Miloszevicia. Labus liczy na to, że wkrótce uda mu się wprowadzić Jugosławię do Unii Europejskiej.

Kosztunica natomiast, który w pierwszej turze zdobył 30,89 proc. głosów, chce zwolnić tempo transformacji, obawiając się negatywnych skutków społecznych.

Dwa tygodnie temu do urn poszło 55 proc. uprawnionych do głosowania.

rys. RMF

07:15