Czy Warmii i Mazurom grozi rolnicza zapaść - sami chłopi twierdzą, że tak. Niskie plony, problemy ze skupem i niesprzyjająca pogoda powodują, że uprawy i hodowla stają się nieopłacalne. Wielu rolników z tego regionu zamierza się przebranżowić i znaleźć inne źródło dochodów. Niektórzy już w tym roku nie wyjechali na pola.

Rolnicy, którzy wstrzymują masową produkcję zostawiają sobie zazwyczaj kawałek pola i uprawiają je dla własnych potrzeb. Chłopi mówią, że mają dość beznadziejnych plonów i zamierzają przerzucić się na coś innego. Pozostaje jednak pytanie: na co? Tablice z ogłoszeniami w miejskich urzędach pracy wiszą, bo wiszą, ale można sobie pooglądać na nich jedynie powbijane szpilki. Rolnicy mówią, że mają żal do rządu, który ich zdaniem po prostu o nich zapomniał. Są jednak tacy, którzy niczym się nie przejmują i śmiało w rolnictwo inwestują. Przykładem może być tutaj gospodarstwo w okolicy Bartoszyc. Jego zarządcą od trzech lat jest młody Anglik Jonathan Humphrey. Na podwórku stoi pięć najwyższej klasy ciągników, których wyposażenie i cena nie dużo odbiegają od dobrego modelu mercedesa. Pole, 3 tysiące hektarów, non stop monitorowane przez satelitę, dzięki czemu wiadomo, gdzie i co zasiać i w której części jest najlepsza gleba. W tym przypadku rolnictwo to nic innego jak tylko hobby. Młody Anglik od trzech lat jest stratny. Może się więc okazać, że i Polacy już wkrótce słowo „rolnik” będą wpisywać w rubryce „zainteresowania”, a nie „wykonywany zawód”.

Foto Archiwum RMF

23:40