Blisko 90 miliardów złotych może wynieść deficyt budżetowy w przyszłym roku. Taki zapis znalazł się w projekcie przyszłorocznego budżetu przygotowanego przez ministerstwo finansów. Nie tylko politycy ale i ekonomiści są zaszokowani stanem do jakiego doprowadzono finanse publiczne. Zaszokowani mogą być także tak zwani szarzy obywatele - bo dla nas wszystkich niestety zaczyna się okres "zaciskania pasa".

Ministerstwo finansów oczywiście nie chce dopuścić do tak dużego deficytu i chce ograniczyć wydatki państwa o blisko 60 miliardów. Sytuacja budżetu musi być rzeczywiście dramatyczna skoro rząd zamierza nawet zlikwidować ulgi na przejazdy środkami komunikacji publicznej a także likwidację zasiłków rodzinnych. Najbardziej niepokojące są propozycje wstrzymania na dwa lata waloryzacji emerytur i rent. Zamrożone mają być także płace sędziów i wymiaru sprawiedliwości, funkcjonariuszy mundurowych i pracowników szkół wyższych. Rząd chce zlikwidować ulgi podatkowe w tym wspólne rozliczanie się małżonków. Podniesione będą podatki pośrednie i podatek importowy. Największe oszczędności ma przynieść wstrzymanie realizacji ustaw kosztownych dla budżetu, w tym ustawy o wyposażeniu sił zbrojnych w samolot wielozadaniowy.

Profesor Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej powiedział RMF w rozmowie telefonicznej: "Na pewno nie będziemy mieli żadnego dynamicznego wzrostu ani płac w sferze budżetowej ani emerytur i rent. Będzie się to musiało odbywać na zaciskaniu pasa. Niestety czym się bardziej równomiernie rozłoży całą redukcję wydatków tym mniej będziemy odczuwali i my wszyscy beneficjanci środków budżetowych". Profesor mówi ostrożnie, że ten dokument jest przygotowany przy konserwatywnych założeniach. "Ekonomiści a w szczególności politycy nie tylko są zaszokowani, ale wręcz nie dowierzają, że aż do takiego stanu w finansach publicznych można było doprowadzić" - powiedział Grabowski. A jak się profesorowi Grabowskiemu podoba ta metoda zasypywania dziury w budżecie - zaproponowana w założeniach na przyszły rok: "Minister Bauc przyjął bardzo ostre założenia, że dochody mogą być niskie. Np. zakładając niskie tempo wzrostu, zakładając taką jak w tym roku ściągalność podatków - a więc bez optymizmu. Moim zdaniem dokument jest przygotowany dobrze. Pokazuje skalę możliwych maksymalnych zagrożeń. Bez reakcji, bez próby zasypywania tej dziury grozi nam pełno wymiarowy kryzys finansowy" - komentował w porannej rozmowie z RMF profesor Bogusław Grabowski. Na pewno na reformach gabinetu Jerzego Buzka się nie skończy. Konieczne będą następne. Oto trzy najpilniejsze - wymieniane przez profesora Grabowskiego:

Ministerstwo finansów prognozuje wzrost stopy bezrobocia w przyszłym roku do 18,2 procent z 17,3 szacowanych na koniec tego roku.

foto Archiwum RMF

17:40