Dwadzieścia osób zostało rannych, w tym pięć ciężko we wczorajszym wypadku polskiego autobusu na autostradzie nieopodal Rokycan w Czechach. Życiu poszkodowanych nie zagraża niebezpieczeństwo.

16 osób, którym udzielono pomocy ambulatoryjnej, wyszło już ze szpitala. Stan pięciorga Polaków jest poważny. Mężczyzna i trzy kobiety leżą w szpitalach w Pilźnie, czwarta kobieta - w szpitalu w Rokycanach. Jak poinformowała radio RMF FM pracownica polskiego Konsulatu w Pradze ciężko rannych Polaków odwiedza w szpitalach konsul:

Poszkodowani powinni dziś dotrzeć do kraju. Wyjechał po nie dodatkowy samochód - powiedział radiu RMF FM, syn właściciela kieleckiego biura Jan Jawor, z którym podróżowali Polacy. Sam właściciel, w tej chwili, jest w Czechach, przy osobach rannych w wypadku.

Do wypadku doszło minionej nocy na autostradzie łączącej Pilzno z Pragą.

Autokarem kieleckiej firmy "JanJawor" wracało do Polski z prac sezonowych w Niemczech czterdziestu dziewięciu Polaków. Autokar zatrzymał się na pasie awaryjnym autostrady niedaleko stacji benzynowej w Rokycanach. Czekał na jadący za nim drugi polski autokar. Na tył autobusu najechała wówczas czeska ciężarówka, której kierowca najprawdopodobniej zasnął.

Czeska policja podkreśla, że polski autokar stanął na pasie awaryjnym zamiast na pobliskim parkingu. Policjanci od dawna apelują do kierowców, aby jeżdżąc po autostradach korzystali z parkingów, a nie z pasów awaryjnych, na których coraz częściej dochodzi do tragicznych wypadków. Bezzasadne zatrzymanie się na takim pasie karane jest mandatem w wysokości 2 tysięcy koron (ok. 200 PLN).

06:20