Firmy z Ukrainy i Rosji szykują się do wejścia na unijny rynek drobiu. Wojna cenowa z Polakami wisi w powietrzu - twierdzi "Puls Biznesu". A to dlatego, że - wbrew pozorom - to nie wódka czy słodycze, lecz mięso i prodroby jadalne z drobiu są największym hitem eksportowym polskiego sektora rolno-spożywczego.

W zeszłym roku wartość drobiowego eksportu z Polski wzrosła o ponad 20 proc. i przekroczyła 714 mln euro (niemal 3 mld zł). Zdecydowana większość polskiego drobiu trafiła do Europy Zachodniej. Niestety polskie firmy muszą się przygotować na ostrą walkę o utrzymanie się na bogatych rynkach UE. W paradę wchodzą nam sąsiedzi zza wschodniej granicy.

Już jesienią zezwolenie na eksport drobiu do państw Unii Europejskiej może uzyskać Ukraina, a według Zespołu Monitoringu Zagranicznych Rynków Rolnych, po niej na unijny rynek wejdzie Rosja. Drób z tych państw jest w stosunku do polskiego konkurencyjny cenowo, a jego produkcja rośnie (na Ukrainie już do ponad 1 mln ton).

Przedstawiciele branży drobiarskiej przyznają, że firmy ze Wschodu są dla nich zagrożeniem, ale nie wpadają w panikę. Dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa Łukasz Dominiak mówi, że cena ukraińskiego drobiu jest wprawdzie niższa, ale trzeba wziąć pod uwagę koszty transportu i cła nakładane przez kraje Unii.