20 tys. osób musiało zrezygnować wczoraj we Włoszech z podróży samolotem. Związkowcy, którzy zorganizowali strajk na lotniskach, są zadowoleni z wyników protestu. Mówią, że do akcji przyłączył się "ogół pracowników" Alitalii. Kłopoty mieli wczoraj także pasażerowie samolotów w Japonii.

Największy włoski przewoźnik lotniczy, AlItalia, odwołał ponad 350 lotów, w tym prawie 170 międzynarodowych i 14 międzykontynentalnych. Im więcej ludzi strajkuje, tym bardziej rosną podatki. Można być pewnym, że właściciele i managerowie nie wyciągną pieniędzy ze swoich kieszeni, by zaspokoić żądania pracowników. Takie strajki nie mają sensu - mówił jeden ze zdenerwowanych pasażerów.

Ośmiogodzinny strajk to protest przeciwko planowanym zwolnieniom. W ich wyniku, w ciągu najbliższych 3 lat, pracę ma stracić ponad 1,5 tys. ludzi.

Nie tylko włoskie samoloty były wczoraj uziemione. Także Japończycy odwołali 120 krajowych lotów. Powodem nie był jednak strajk, ale pęknięcia w silnikach produkowanych przez amerykańską firmę Pratt and Whitney. Na japońskich lotniskach koczowały tysiące ludzi.

Jak poinformowali przedstawiciele Japan Air System - największych azjatyckich linii lotniczych - pęknięcia odkryto w 6 silnikach 5 samolotów. Testy obejmą też pozostałych 19 maszyn, zakończą się za dwa dni. Do tego czasu loty będą odwołane.

07:05