Choć pod koniec XX wieku mamy już nieco inne nastawienie do wilków i nie traktujemy ich już jako "krwiożercze bestie", nawyki głodnych wilków nie zmieniły się. Wiedzą o tym doskonale hodowcy owiec w Bieszczadach...

Jak co roku jesienią wilcze watahy w Bieszczadach przypominają hodowcom owiec o swojej obecności. Podczas jednego ataku na owczarnię potrafią zagryźć od kilku do kilkunastu owiec. Wilk jako zwierzę prawnie chronione czuje się bezkarny, a hodowcy rozkładają bezradnie ręce. Jak więc rozwiązać problem uciążliwego sąsiedztwa? Zdaniem pracowników Międzynarodowego Centrum Ekologicznego należy poprawić system ochorny drapieżników. Obecnie ochrona tego gatunku sprowadza się praktycznie do wypłaty odszkodowań za straty jakie ponoszą hodowcy podczas kolejnych wilczych ataków:

Chciałoby się powiedzieć wilk syty i owca cała. Przynajmniej na razie w Bieszczadach jest to niemożliwe. Z hodowcą panią Renatą Kozdębą oraz specjalistą z Międzynarodowego Centrum Ekologicznego w Ustrzykach Dolnych Romanem Gulą rozmawiał Piotr Stabryła.

foto Piotr Stabryła RMF Rzeszów

16:30