Klienci na Podhalu są wzburzeni, bo nie mogą przed zimą kupić węgla, a jego cena rośnie z dnia na dzień. W kraju słynącym z węgla ten surowiec staje się towarem coraz bardziej deficytowym.

Pracownicy składów opałowych na Podhalu bezradnie rozkładają ręce. Twierdzą, że w kwestii braków nie da się nic zrobić.

Mamy na stanie kostkę po 1500 zł, węgiel orzech po 1400 zł, pakowany orzech po 1480 zł i koksy, piękna cena - 2300 zł, czyli 50 proc. wyższa kwota niż wcześniej. Wcale nie jest powiedziane, że ta cena się utrzyma, bo na giełdach ceny węgla idą w górę - powiedziała reporterowi RMF FM Maciejowi Pałahickiemu pracowniczka jednego ze składów opałowych.

Sprzedawczyni przyznaje, że bardzo dużo osób oczekuje na ekogroszek. Mamy już zapisanych ponad 100 osób. W przyszłym tygodniu ma zostać dostarczonych od 20 do 40 ton ekogroszku. To wystarczy dla pierwszych 10 klientów - przekazała.  

Pozostali muszą liczyć na kolejne dostawy, które nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się pojawią.

Limity związane ze sprzedażą

Problemy nie wynikają ze zmniejszonego wydobycia węgla. W kopalniach Polskiej Grupy Górniczej nie zmienił się jego poziom. Wprowadzono za to limity związane ze sprzedażą. Teraz każdy odbiorca może kupić w kopalni jednorazowo od 3 do 5 ton węgla i dlatego w składach może go brakować.

Restrykcje są związane z ogromnym wzrostem zapotrzebowania na węgiel, także na rynkach międzynarodowych. Światowa gospodarka, po zastoju związanym z pandemią, teraz nabiera tempa. Rośnie zatem zapotrzebowanie na energię, a skora mowa o energii, musi pojawić się i węgiel. Ceny na rynkach światowych poszybowały w górę, bo jest zainteresowanie, m.in. wielkiej, chińskiej gospodarki, która węgla potrzebuje, także tego z Rosji. Tym samym to, co do tej pory częściowo importowała Polska, wspomagając nasz krajowy rynek, teraz trafia gdzie indziej.

Jeszcze niedawno węgiel zalegał na zwałach przy kopalniach. To  był jednak węgiel, który głównie przeznaczony był dla energetyki. Choć jeszcze niedawno były problemy z odbiorem, tak teraz węgiel znika błyskawicznie, bo cały czas rośnie zapotrzebowanie na energię. Niewykluczone, że na zwałach z końcem tego roku pozostaną jedynie niezbędne węglowe zapasy.

Co w tym wszystkim znamienne, jak usłyszał reporter RMF FM Marcin Buczek od właściciela jednego ze składów węglowych, widać wyraźnie, że wśród kupujących wrosło zainteresowanie droższym węglem, ale lepszej jakości. A to z kolei ma niebagatelne znaczenie dla środowiska.

Opracowanie: