Członkowie sztabu kryzysowego armatorów rybołówstwa rekreacyjnego wezwali rząd do rozmów na temat ich postulatów. Ich protest to ciąg dalszy trwającego od kilku miesięcy sporu z rządem dotyczącego rekompensat za unijny zakaz połowu dorsza na Bałtyku. Protestujący nieoficjalne przyznają, że w środę może dojść do zablokowania strategicznych portów, jak Port Północny, Baza Kontenerowa, wejście do Gdańska i Gdyni, możliwe jest także blokowanie promów oraz bazy paliw płynnych LNG w Świnoujściu.

Od 1 stycznia obowiązuje unijny zakaz połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku, także rekreacyjnego. Rygory zostały wprowadzone w związku z fatalnym stanem populacji tego gatunku w wodach Bałtyku.

Od prawie 4 miesięcy armatorzy nie mogą zarabiać, a ponoszą koszty zarówno postojów, jak i utrzymania łodzi, za które nierzadko płacą kredyty.

 

Do portu we Władysławowie wpłynęło w poniedziałek ok. 50 jednostek z Kołobrzegu, Darłowa, Ustki i Łeby. Na niektórych statkach wywieszone były transparenty m.in. "Nagrody rządowe wypłacone, a nasze konta wyczyszczone", "Chcemy prawa i sprawiedliwości dla rybołówstwa rekreacyjnego", "Nie damy się dalej okłamywać", "Panie premierze, chcemy żyć!!!".

Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk w Porannej rozmowie w RMF FM obiecał 20 milionów zł dla rybaków do końca czerwca.

Zdaniem armatora Arkadiusza Szałowińskiego, proponowane przez resort 20 milionów zł to "kpina". Ta kwota podzielona na 120 jednostek to jest sto parę tysięcy złotych. Ja trzy lata temu miałem remont jednostki, który kosztował 70 tys. zł. To jak ja teraz popłynę za zatokę, odkręcę dwa zawory i zatopię jednostkę, to dostanę więcej z ubezpieczenia niż to, co proponuje minister - mówił Szałowiński.

Propozycja ich nie zadowala, bo jak zapewniają - to nie jest nic nowego. Nie są to pieniądze przeznaczone za czas, kiedy łowić nie można, a środki za tzw. kasację jednostek, czyli wyrejestrowanie łodzi i zrezygnowanie z tego typu pracy.

Jednostki te często są obciążone kredytami, na których spłatę zaproponowane przez resort pieniądze nie wystarczą. Jeden z wędkarzy w rozmowie z RMF FM mówi, że przyjmując rządowe warunki może dostać 160 tys. zł, a nadal pozostanie mu kilkadziesiąt tysięcy zł spłaty za samą łódź.

To, co dziś widać w porcie, to krzyk rozpaczy ludzi, którym zabierane są majątki. Pan minister obiecywał złote góry, oszukał nas, nie załatwił nic. I w tym momencie wzywamy pana ministra - nie prosimy - ale wzywamy tu do Władysławowa. Rozmawiajcie z nami jak ludzie - powiedział na konferencji prasowej członek sztabu kryzysowego Krzysztof Plewka.

Wędkarze czują się dyskryminowani przez rybaków komercyjnych, bo ci mają możliwość rekompensat do 120 tys. euro.

Armatorzy zapowiadają, że jeśli minister Gróbarczyk nie podejmie z nimi negocjacji, to dojdzie do zaostrzenia protestu. Na pewno wyjdziemy w morze, formy protestu mogą być różne - powiedział członek sztabu kryzysowego Andrzej Walaszczyk.

W nieoficjalnych rozmowach protestujący przyznają, że od godzin rannych w środę może dojść do zablokowania strategicznych portów, jak Port Północny, Baza Kontenerowa, wejście do Gdańska i Gdyni, blokowanie promów oraz bazy paliw płynnych LNG w Świnoujściu.