"Koniec kryzysowego zaciskania pasa" - tak wielu paryskich ekspertów komentuje decyzje francuskiego rządu o obniżeniu wieku emerytalnego z 62 do 60 lat dla części Francuzów. Nowy lewicowy prezydent Francois Hollande spełnił tym samym jedną ze swoich kontrowersyjnych obietnic wyborczych.

Złagodzenie wymogów związanych z przechodzeniem na emeryturę dotyczy Francuzów, którzy zaczęli pracować w wieku 18 lub 19 lat i płacili składki emerytalne przez co najmniej 41 lat (lub 40,5 roku w przypadku kobiet, które przez co najmniej pół roku pozostawały w domu, by zajmować się dziećmi ). Według lewicowego prezydenta Francois Hollande'a wszyscy oni zasłużyli na wcześniejszy odpoczynek. Z powodu rosnącej popularności prawicy przed zbliżającymi się we Francji wyborami parlamentarnymi, reforma ma zostać wprowadzona bez debaty w Zgromadzeniu Narodowym, na mocy rządowego dekretu, który ma wejść w życie za trzy tygodnie.

Francja podzielona decyzjami nowego prezydenta

Obniżenie wieku emerytalnego kosztować ma około trzech miliardów euro rocznie, co według wielu ekspertów może niebezpiecznie pogłębić francuski deficyt budżetowy. Rząd twierdzi, że tak się nie stanie, bo podniesione zostaną składki emerytalne. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestuje Francuski Związek Biznesmenów, który alarmuje, że podwyższenie opłat socjalnych za pracowników może spowodować wzrost bezrobocia. W tej chwili we Francji blisko 10 procent aktywnej zawodowo części społeczeństwa nie ma pracy.

Francuzi w niedzielę wybiorą parlament

Według ostatnich sondaży przed niedzielną pierwszą turą wyborów parlamentarnych, partia byłego prawicowego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego - Unia dla Ruchu Ludowego - może uzyskać 34 proc. głosów, a Partia Socjalistyczna 32,5 procent. Wszystkie prawicowe ugrupowania mogą natomiast otrzymać aż 50 procent oddanych głosów, czyli 3 procent więcej niż obóz lewicowego prezydenta Francois Hollande'a. Komentatorzy podkreślają, że w tej sytuacji będzie on musiał zrezygnować z hojnych obietnic wyborczych - m.in. z podwyżek najniższych zagwarantowanych prawnie zarobków i znacznego zwiększenia liczby pracowników budżetówki. Hollande postanowił wiec nie czekać z obniżeniem wieku emerytalnego dla części Francuzów, bo również ta reforma mogłaby trafić do kosza.

Komentatorzy ironizują, że można by to traktować jako "trzecia turę" majowych wyborów prezydenckich, które przegrał były prawicowy prezydent Nicolas Sarkozy. Jeżeli bowiem prawica wygra wybory parlamentarne, to nowy prezydent Francois Hollande będzie musiał z nią współrządzić i będzie miał w dużej części związane ręce. Zgromadzenie Narodowe będzie bowiem regularnie głosować przeciwko zapowiadanym przez niego projektom reform, zakładającym mniejsze "zaciskanie pasa". Większość komentatorów podkreśla jednak, że wszystko zależeć będzie od tego, czy pomiędzy pierwszą i drugą turą wyborów parlamentarnych (10 i 17 czerwca) umiarkowana prawica zawrze sojusz ze skrajnie prawicowym Frontem Narodowym (FN), który - według najnowszych sondaży - może liczyć na 15, 18-procentowe poparcie Francuzów.

Na razie trwa w tej sprawie wewnętrzna debata w łonie Unii dla Ruchu Ludowego. Oficjalnie ugrupowanie to opowiada się przeciwko sojuszowi z FN, ale coraz więcej jej liderów alarmuje, że otworzy to lewicy drzwi do zwycięstwa w wyborach do Zgromadzenia Narodowego. Tym bardziej, że socjaliści bez żadnych rozterek zawarli sojusz ze skrajną lewicą - m.in. Francuską Partią Komunistyczną (wchodzącą w skład Frontu Lewicy) oraz trockistami.

Jeżeli mimo wszystko wygra właśnie lewica, to wtedy - według części obserwatorów - reformy zmierzające do mniejszego "zaciskania pasa" mogą być jeszcze bardziej radykalne i znacznie pogorszyć francuską sytuację finansową. W związku z rosnącą popularnością prawicy w sondażach, nowy socjalistyczny prezydent Francois Hollande będzie bardziej potrzebował wsparcia skrajnej lewicy, niż przypuszczał.

Do rządu wejdą prawdopodobnie politycy o prokomunistycznym światopoglądzie, którzy będą sprzeciwiać się jakimkolwiek cieciom budżetowym oraz żądać od Hollande'a, by jeszcze ostrzej walczył przeciwko "zaciskaniu pasa" i np. obniżył wiek emerytalny z 62 do 60 lat dla wszystkich Francuzów.