Zamachy na Nowy Jork i Waszyngton wprowadziły zamieszanie na światowych rynkach finansowych i zdaniem niektórych ekspertów nie jest wykluczone, że popchną światową gospodarkę w kierunku recesji. Bezpośrednim efektem zamachów jest przerwa w funkcjonowaniu amerykańskiej giełdy. Wall Street ma ruszyć dopiero w poniedziałek. Zdaniem niektórych komentatorów będzie to chwila prawdy.

Dzisiejszy „Washington Post” informuje, że dla zapobieżenia krachowi na giełdzie prawdopodobnie będą dozwolone działania w normalnych warunkach uznawane za nielegalne. Chodzi tu np. o skupywanie akcji przez własne firmy, by ograniczyć spadek ich cen. Instytucje finansowe osiągnęły wczoraj niezwykłe porozumienie o skoordynowanie działań, by zapobiec skutkom ewentualnej paniki na rynku. Rząd zgadza się na to, choć zapowiada, że będzie się temu bacznie przyglądał. Chce być pewnym, że tego typu praktyki są stosowane tylko dla ochrony rynku, a nie manipulacji i nie narażą inwestorów na straty. Chodzi o to by warunki działania giełdy, mimo trudnej sytuacji, były jak najbardziej zbliżone do normalnych. Rezerwy federalne wprowadziły do systemu bankowego w ostatnich dniach blisko 110 miliardów dolarów, by nie było problemów z płynnością finansową. Jutro zostaną przeprowadzone wszystkie testy infrastruktury niezbędnej do prowadzenia transakcji giełdowych, a poniedziałek będzie testem nastrojów wśród inwestorów. Ten test wydaje się trudniejszy.

Tymczasem wczoraj na warszawskiej giełdzie było względnie spokojnie, również i dziś można się spodziewać zrównoważonych nastrojów. Zdaniem ekonomistów z biznes.interia.pl w najbliższym czasie nie powinno być drastycznych spadków indeksów. Przypomnijmy, że uczestnicy giełdowej gry czekają na poniedziałkowe otwarcie giełdy na Wall Street, będącej swego rodzaju "punktem odniesienia". Ponadto, obecnej sytuacji wciąż daleko do klarowności. Informacje - na przykład o atakach odwetowych na bliskowschodnie cele - mogą spowodować panikę na parkietach.

09:40